niedziela, 12 listopada 2017

Informacja

Hej, długo mnie tu nie było i niestety nie będzie. Otóż mam zamiar zawiesić tego bloga. Za dużo się wydarzyło, nie mam weny, by kontynuować swoje dzieło, które jest już od dobrych czterech lat, za co jestem wam wdzięczny oraz za to, że wspieracie mnie przez tyle lat. Ale nie jestem już po prostu w stanie tego dalej ciągnąć. Przykro mi. Może kiedyś wrócę, bo w końcu kocham to robić, ale trochę minie. Nawet więcej niż trochę (może się to przełożyć na lata, ale nie musi). Przepraszam tych, którzy pokładali nadzieję, że jednak wrzucę rozdział.

                                                                                                                                 StevMajster ;)

czwartek, 1 czerwca 2017

1.Spotkanie po latach.

Obudził się. Spotkał go ten sam koszmar. Dzień w dzień widzi jej martwe ciało. Powoli zaczyna go to męczyć, lecz nic na to nie może poradzić. Wydłużona żywotność mu tego nie ułatwia.
Wstał z łóżka, od razu kierując się do łazienki. Spoglądając w lustro, ujrzał siwowłosego mężczyznę z długimi, sięgającymi do barków włosami, wraz z równie długim zarostem. Jego sylwetka była muskularna, lecz ozdobiona licznymi bliznami. Większość z nich wyglądała niczym ślady pazurów, należące do dzikiego zwierza. Jego błękitne oczy, niegdyś pełne ciepła i miłości, stały się puste. Wyłączone z spoglądania w teraźniejszość i nastawione na spoglądanie w przeszłość, chociażby przez to, że za niedługo jego życie przeminie. Nie przez śmierć spowodowaną pojedynkiem, lecz ze starości. Mimo bycia hybrydą pół-wilkołakiem i pół-wampirem, posiada pewne wrodzone wady, których nie przeskoczy. Jako wilkołak powinien dawno nie istnieć, ponieważ żywotność tych istot jest ograniczona do żywotności człowieka, lecz wydłużona o kilka dodatkowych lat. Natomiast wampiry, niezależnie od swej rangi, są nieśmiertelne. On natomiast przekroczył progi ludzkiej egzystencji, ale nie minie go śmierć, która prędzej czy później ukaże swe oblicze w najmniej odpowiednim momencie.
Odbył gorącą kąpiel, dzięki której zaznał chwilowego spokoju do momentu, w którym nie wyczuł zbliżającego się zagrożenia. Był zaskoczony chociażby przez to, iż zamieszkuje las. Znalezienie go jest niemal niemożliwe, chyba że zależy komuś na jego znalezieniu. Jest tylko jedna osoba, której może na tym zależeć. Będąc tego świadom, wysuszył swe ciało, po czym przystąpił do ubioru. W tym celu skierował się do swego pokoju, od razu otworzył drewnianą szafę, z której wyciągnął ciuchy wraz z bielizną, którą od razu na siebie nałożył wraz z błękitnymi, jasnymi jeansami. Na górę natomiast założył białą bokserkę, która idealnie podkreślała jego mięśnie. Na stopy białe skarpety wraz z brązowymi, wiązanymi butami. Tak ubrany wyszedł z domu, tym samym witając łono natury, które ujrzał. Lecz nie na tym się skupił, a na dwóch wilkach, które błyskawicznie powróciły do swych ludzkich postaci. Jednego mężczyzna mógł być pewien: w tej sytuacji, jeśli jego pobratymcy zostali zmuszeni, by go odnaleźć, musiało się coś stać i to bardzo złego.

— Temari, Shikamaru, co się stało? — zapytał zaskoczony mężczyzna, widząc swych starych przyjaciół.

— Niebezpieczeństwo. Jiraiya kazał nam ciebie o tym poinformować, bo może cie to spotkać. Chodzi mianowicie o hybrydy. Ostatnio te krwiożercze skurwysyny zaczęły na nie polować. I to nie byle jakie, a wysokie rangą — powiedział ze spokojem posiadacz czarnych włosów.

— Jakim cudem? Z tego co pamiętam, zawarliśmy z nimi traktat pokojowy i to przy starszyźnie. Przecież zlekceważenie tego jest równoznaczne z wojną — odparł zszokowany.

— Właśnie w tym tkwi sęk, Naruto. Członkowie starszyzny zostali zabici co do jednego. Nie wiadomo, kto byłby w stanie tego dokonać i to samemu. W końcu każdy z nich reprezentował wysoki poziom - wtrąciła złotowłosa.
Niebieskooki zdziwił się, lecz wiedział, kto mógłby się do tego przyczynić.

— Ta różowo-włosa smarkula szuka zemsty. Miałem nadzieję, że już nigdy więcej nie będę miał z nią styczności — odpowiedział zgorzkniałym tonem.

— O kogo ci chodzi, Naruto? — zapytał zdziwiony mężczyzna.

— Nie potrzebujesz tej wiedzy. Jesteś zbyt młody. Cóż, podziękuj ode mnie Jiraiyi za informacje i pozdrów go należycie. Nic tu już po was.

Para jedynie zgodziła się skinięciem głowy, po czym w swych wilczych postaciach zaczęli mknąć ku nieznanemu. Siwowłosy natomiast postanowił wytężyć swe zmysły. W tym celu zamknął oczy, oczyścił swój umysł i zaczął szukać jakiegokolwiek przeciwnika ze świadomością, iż jego towarzysze mogli być śledzeni przez wrogów. Ku jego zdziwieniu, nikogo nie wykrył. Miał się kierować do domu, lecz w ułamku sekundy ujrzał różowe włosy. Tyle czasu wystarczyło, by schwytał jej nadciągającą dłoń, którą w ostateczności wyrwał, a dziewczynę oddalił, wymierzając swą otwartą dłoń w splot słoneczny. Ale to nie wystarczyło, ponieważ wstała jakby nic się nie stało, a stracona kończyna odrodziła się na nowo, co zszokowało siwowłosego. Pozostał czujny, szykując się na kolejny ruch ze strony dziewczyny, której białka stały się czarne, włosy białe oraz kolczaste, natomiast skóra bledsza. Na plecach pojawiły się ogromne wampirze skrzydła. Warto zaznaczyć, iż jej dotąd zielone tęczówki stały się czerwone, a wokół źrenicy pojawiły się łezki, układające się w trójkąt. Jak na wampira, wyglądała przerażająco oraz elegancko. Otóż odziana była w czarną suknie, a na stopach miała tego samego koloru szpilki. Siwowłosy podziwiając formę dziewczyny, uśmiechnął się mimowolnie.

— Naprawdę stałaś się silniejsza, Sakuro Haruno — powiedział pogodnie, lecz po chwili jego oczy stały się chłodniejsze niż zwykle, a z ciała zaczęła wydobywać się czerwona aura. — Ale jeśli myślisz, że dokonasz na mnie swej zemsty, to bardzo się mylisz.

I w tym momencie mężczyzna dokonał transformacji. Jego włosy, dotąd siwe, stały się czerwone, mięśnie znacznie wzrosły, wręcz do absurdalnych rozmiarów, co poskutkowało zniszczeniem bokserki, cera stała się ciemniejsza, na plecach pojawiły się ogromne wampirze skrzydła, a oczy stały się szare (wyglądem przypomina swą matkę). Białowłosa doznała znacznego szoku. Była przygotowana na walkę z wilkołakiem, a nie wampirem, lecz było już za późno. Nim się obejrzała, mężczyzna zaczął lecieć w jej kierunku. Wzniosła się w powietrze, tym samym uciekając przed przeciwnikiem. Niestety w jej kierunku leciały ogromne, błękitne kule. Ostatecznie otrzymała ich aż pięć, prosto w plecy, co poskutkowało jej upadkiem w ziemię. Szybko wstała i obejrzała się dookoła. Jest na terenach swych pobratymców, co spowodowało uśmiech na jej twarzy. Gdy tylko pojawił się przeciwnik, wokół niego pojawiło się trzech wampirów. Mężczyzna szybko się odwrócił, tym pozbawiając przeciwników głowy, z czego trzeci został znacznie oddalony za pomocą kopnięcia w brzuch. Dziewczyna wiedząc, że da sobie radę jedynie będąc sama, wytworzyła ogromną kulę ognia. W momencie, gdy czerwonowłosy miał uciec przed nadciągającą kulą, zatrzymała go za pomocą swych oczu, powodując otrzymanie ataku. Gdy mężczyzna miał zamiar wstać, został owinięty czarnym ogniem, również wydobywającym się z oczu dziewczyny. Lecz tym razem łezki uformowały się w wzór klepsydry. Mimo krzyków mężczyzny, ogień nie ulegał zniknięciu. Dopiero w momencie, gdy stracił przytomność i powrócił do swej pierwotnej formy, dziewczyna dezaktywowała atak, tym samym idąc w jego kierunku. To, co się stało, zszokowało ją. Otóż siwowłosy w błyskawicznym tempie zniknął w złotym błysku, co znacznie ją zdenerwowało. Jednego mogła być pewna - za niedługo znów się spotkają.

Witam was, drodzy czytelnicy. Wiem, wiem, obiecałem, że rozdziały będą w soboty,
ale wyszło jak zwykle. Dlatego myślę, że będą raz na miesiąc. Ale mniejsza oto.
Co sądzicie o rozdziale?  Koniecznie napiszcie o tym w komentarzu, a ja się z wami żegnam.

                                                                                  StevMajster:) oraz Ansin

sobota, 25 marca 2017

Prolog

1492r. - Koniec średniowiecza; walka pomiędzy wilkołakami a wampirami. 

Odczuwał zmęczenie, lecz mimo wszystko musiał biec dalej. Miał powód by kontynuować, a tym powodem była Hinata. Z taką myślą zaczął biec z zawrotną prędkością, przemierzając lasy oraz przeskakując przeszkody. Z każdą sekundą pokonywał coraz większy dystans. Marzył o tym, by zdążyć na czas. Niestety, gdy zawitał na pole bitwy, ujrzał smutną rzeczywistość w postaci martwego, ogromnego, białego wilka. Dodatkowo, stała przed nim różowo-włosa wampirzyca z uśmiechem na ustach. Nic dziwnego - przeistoczona była w stanie pokonać alfę. Wywołało to gniew u pomarańczowego wilka, który powrócił do swej ludzkiej formy. Długie, blond włosy, błękitne oczy, umięśniona sylwetka odziana w czarne kimono, której boki uzbrojone były w katanę oraz wakizashi (krótki japoński miecz). Gdy krwiopijcy zrozumiały kim jest ów mężczyzna, zaprzestały walki. To samo tyczy się wilków. Natomiast blondyn zaczął podążać w kierunku wampirzycy. Minęła jedynie chwila, by obok niej pojawił się czarnowłosy mężczyzna odziany oraz wyposażony tak samo, jak blondyn. Obaj zmierzyli się chłodnymi spojrzeniami.

— Zdajesz sobie sprawę z tego, że kara jej nie ominie, prawda, Sasuke? — zapytał chłodno blondyn.

— Przykro mi to mówić, ale kara musi ją ominąć. Jest moją potomkinią, Naruto.

— Nie interesuje mnie to. Zabiła moją ukochaną. Nie mogę ot tak pozwolić, by winowajca poszedł bez winy.

— A co, jeśli to ja stanę w jej imieniu? — zapytał czarnowłosy.

— Będziesz zmuszony odbyć ze mną pojedynek. W końcu, mimo różnicy ras, obaj jesteśmy samurajami. Jeśli jedno z nas umrze, to w honorowym pojedynku. Chyba, że któryś z nas użyje transformacji. No to cóż, walka wciąż będzie trwać, lecz nie zostanie zapamiętana jako pojedynek samurajów.

— Rozumiem. Cóż... Co powiesz na to, byśmy już zaczęli?

— Mistrzu... — wyszeptała smutno różowo-włosa.

— Nie masz się czego bać, Sakura. To nie twoja wina. Po prostu nie wiedziałaś, że nie wolno zabijać wyższych rangą, ale nie musisz się martwić. Za niedługo wrócę — oznajmił spokojnym tonem, posyłając swój uśmiech. Zaczął podążać za blondynem. Pozostali natomiast ustawili się, tworząc olbrzymie koło, do którego dołączyła przejęta dziewczyna.

Obaj wyjęli swe katany z pochw w tym samym momencie i równie szybko przystąpili do ataku. Blondyn nabył szeroką ranę na klatce piersiowej. To samo tyczy się przeciwnika, który miał zadać kolejny atak, lecz blondyn zdążył się obronić mieczem, po czym sam zaczął atakować. Za pierwszym razem miał zamiar zaatakować ponownie w klatkę piersiową, ale atak został sparowany. Natomiast za drugim razem był w stanie zniszczyć miecz przeciwnika oraz ozdobić jego klatę kolejną krwawą raną. Wszyscy byli w szoku, tylko nie czarnowłosy, który mimo siły ataku, nie upadł na ziemie, dzięki czemu od razu sięgnął po krótszy miecz - wakizashi. To samo tyczy się blondyna, który jedynie stwarzał większe zagrożenie niż wcześniej, ponieważ trzymał dwa miecze, w których jest doświadczony. Z taką myślą czarnowłosy użył swej wrodzonej zdolności - sharingana. Jego tęczówki stały się czerwone, a wokół źrenicy pojawiły się trzy łezki, układające się w trójkąt. Mimo wszystko, blondyn zadawał szybkie oraz potężne ataki, które niestety były nienaturalnie unikane przez czarnowłosego, który ostatecznie był zmuszony zadać atak. W tym celu spowolnił czas, dzięki swym oczom, z których zaczęła lecieć krew. Jego miecz był wprost skierowany w odsłonięty brzuch blondyna i to go zgubiło. W ostatnim momencie, gdy to jego miecz omal nie wbił się w ciało przeciwnika, otrzymał ogromną ranę od prawej piersi aż po podbrzusze. Był w szoku. W końcu jego moc nie może być powstrzymana ot tak. Z taką świadomością spojrzał za siebie na blondyna, a dokładniej na jego oczy, które stały się krwisto-czerwone, a źrenice cienkie, niczym u drapieżnika, którym zresztą był.

— Masz bardzo potężne oczy, lecz mój gniew redukuje twoje zdolności — powiedział chłodno blondyn.

— Co masz na myśli? — zapytał zszokowany czarnowłosy.

— Ty naprawdę nie rozumiesz? — Westchnął, po czym kontynuował. — Wilkołaki są napędzane przez gniew. Szybkość, zwinność, siła... Te czynniki znacznie się dzięki niemu wzmacniają, ale co ważniejsze — uśmiechnął się — mogę użyć swej prawdziwej formy.

— Nie tylko ty. Cóż, to była jedynie kwestia czasu, żebyśmy ujawnili swe prawdziwe oblicze. —
powiedział poważnym tonem czarnowłosy.

Jego oczy zaświeciły. Łezki zaczęły wirować, ostatecznie tworząc wzór. Białka stały się czarne, natomiast jego czarne włosy stały się znacznie dłuższe, aż po łopatki, jednocześnie zmieniając barwę na białą. Skóra stała się bledsza. Błyskawicznie zdjął swe kimono, tym samym ujawniając umięśnioną, lecz liczną blizn sylwetkę oraz czarne spodnie. Warto zaznaczyć, iż blizny szybko zniknęły, natomiast na plecach ujawniły się ogromne, wampirze skrzydła. Blondyn był niewzruszony wyglądem przeciwnika. Nie zmienia to jednak faktu, że bez przemiany nie dałby rady. W formie głośnego, przerażającego ryku uwolnił swój gniew, który ostatecznie przeobraził mężczyznę w coś znacznie bardziej odpychającego, dzikiego, przede wszystkim przerażającego. Co świadczy reakcja wszystkich zgromadzonych wampirów, łącznie z różowo-włosom, która była coraz bardziej zmartwiona o swego mistrza. Nic dziwnego. Przed swymi oczami widziała ogromnego, czarnego wilka o ludzkiej posturze. Czerwone oczy z cienką źrenicą mroziły krew w żyłach, natomiast muskularna do granic możliwości sylwetka, jak i rany ją ozdabiające, odstraszały potencjalnych przeciwników. Warto zaznaczyć, iż lewe oko jest ozdobione długą blizną przez nie przechodzącą. Jedynie czarno-włosy inaczej zareagował na wygląd swego przeciwnika. Było to zwykłe zaciekawienie.

— Muszę przyznać, swym wyglądem budzisz szacunek. Lecz wygląd to nie wszystko. Liczą się umiejętności oraz pochodzenie. Moi rodzice są pełnoprawnymi czysto-krwistymi. Chyba ci nie muszę tłumaczyć, że nie masz ze mną szans — oznajmił chłodno posiadacz białych włosów. Przeciwnik zareagował śmiechem.

— Głupcze, swe umiejętności zawdzięczam ciągłym bitwom. Lecz co do mojego pochodzenia, mą matką jest krwista-czerwona, której zawdzięczam swe chłodniejsze od lodu oczy, natomiast swe brutalne zachowanie zawdzięczam swemu ojcu - najszybszemu wilkołakowi w tych czasach -złotemu. — powiedział chłodno człekokształtny tym samym szokując każdego mimo wszystko jego rodzice są bardzo znani wśród każdego.

Przerażony ze zdobytej informacji, jasnowłosy posłał w kierunku przeciwnika ogromną czarną kulę ognia, lecz przeciwnik schwytał ją, po czym oddał ją nadawcy, który ochronił się przed atakiem, najzwyczajniej go pochłaniając. Tym samym spowodował uśmiech u Naruto, jak i na swej twarzy. W końcu, obaj walczą z silnymi przedstawicielami odmiennych ras. Z taką świadomością blondyn utworzył w swej lewej dłoni ogromną, elektryczną wiązkę, po czym wzleciał wysoko ponad chmury. W tym czasie wilkołak utworzył w swej dłoni ogromną błękitną kulę, a następnie wykorzystał swój wrodzony instynkt, by namierzyć przeciwnika, który jak się okazało, zaczął lecieć w jego kierunku. Lecz on zaczął nacierać. Ostatecznie, gdy obaj mieli już zderzyć swe dłonie, Naruto wytężył swój wzrok, przez co z oczu zaczęła lecieć krew. Ponownie zatrzymał czas, ale na większą skalę. Widownia, przeciwnik - wszyscy zostali zatrzymani w czasie. Opuścił swe skrzydła, tym samym kładąc stopy na ziemi. Miał zamiar wbić dłoń prosto w klatkę piersiową przeciwnika, lecz w ostatnim momencie Naruto był w stanie się wybudzić. Wbił swą dłoń z błękitną kulą prosto w lewą pierś jasnowłosego, wyrywając mu serce. Z jego ust zaczęła lecieć krew. Sam też upadł na kolana, patrząc prosto w krwistoczerwone oczy, które z sekundy na sekundę pozbawiały go jakiejkolwiek nadziei. Jego rana nawet się nie goiła. Ataki wilkołaka spowalniają regenerację.

— Jesteś hybrydą, prawda? — zapytał ledwo dysząc, tym samym powracając do swej ludzkiej formy.

— Dopiero teraz się spostrzegłeś. Cóż, to i tak dobrze. Przynajmniej wiesz z czyich rąk umierasz — powiedział podniesionym tonem wilkołak.

— Pół wilkołak-pół wampir. Jakie to uczucie, będąc jedną istotą w dwóch warstwach?

— Najgorsze z możliwych. Nie będziesz miał mi chyba za złe, jeśli odbiorę ci moce i wyrwę głowę?

— Rób, co uważasz za słuszne. Lecz w zamian za swe moce chcę, byś wybił wszystkie tu zgromadzone wampiry. Wszystkie, poza nią — oznajmił słabo, tym samym szokując wilka.

— Czemu chcesz śmierci swych pobratymców?

- Jeśli oni nie umrą, jej stanie się krzywda. W końcu, jest moją potomkinią. Jeśli umrę, zostanę uznany za słabeusza. To samo tyczy się mych potomnych, którzy zyskują reputacje swego mistrza. Jeśli on był słaby, oni też. Tak to działa w świecie wampirów.

— Rozumiem. Nim pozbawię cię życia, zadam ostatnie pytanie. Czemu tak bardzo ci na niej zależy?

— Czyż to nie oczywiste? Kocham ją — odparł czarnowłosy.

Naruto powrócił do swej ludzkiej formy, po czym wyrwał głowę przeciwnika, tym samym anulując zatrzymanie czasu. Wszyscy to widzieli. Upadek wampira. I to nie byle jakiego wampira, lecz czysto-krwistego. Wszyscy krwiopijcy zaczęli uciekać, lecz na marne. Każdy został wybity co do jednego. Wyjątkiem była ona - młoda, przerażona dziewczyna o różowych włosach. Mimo smutku, który ogarniał jej organizm, poprzysięgła zemstę na blondynie, której prędzej czy później ma zamiar się dopuścić. Lecz zrobi to dopiero wtedy, gdy będzie wystarczająco silna. Gdy będzie silniejsza niż jej mistrz. Z taką świadomością musiała uciec jak najdalej, ale pod tym względem nie była sama. Blondyn również był zmuszony opuścić swe stado. Jak na jeden dzień doznał za wiele. Lecz teraz jest rok 2017. Minęło ponad 525 lat od tego wydarzenia. Jak myślisz, co może się wydarzyć?

Witam was, drodzy czytelnicy, po dość długiej przerwie. W końcu jestem w formie, by wrócić do tego bloga. Sami przyznacie, narusaku i to na dodatek w tematyce wilkołaków oraz wampirów. Sam siebie zdziwiłem. Ale cóż, to się nazywa wena. Poza tym, warto zaznaczyć, iż wygląd bloga został poprawiony oraz dano kilka bajerów. Wszystko to zasługa Ansin, która żeby było mało dała nasze numery GG, więc jak chcecie z nami pogadać bądź zauważyliście jakieś usterki, dajcie znać. Cóż, to tyle ode mnie. Rozdziały będą regularnie wypuszczane w każdą sobotę, a przynajmniej się postaram, by tak było.

                                                                                 StevMajster oraz Ansin 

środa, 7 grudnia 2016

Ważne info

Hej. Wiem, większość uważa mnie za martwego, ale mniejsza o to. Muszę ogłosić coś ważnego. 
Straciłem wenę, znowu, niestety. Aktualna seria NaruSaku nie będzie kontynuowana, chyba, że dam rozdział+epilog. Tylko nie wiem, czy komuś by to pasowało. Nie wiem, kiedy coś wrzucę na tego
bloga, bo po prostu nie wiem co. Przyjdzie co do czego, to tracę wenę nawet w krótkich opowiadaniach.Więc póki co, nie ma to najmniejszego sensu, bo ja się przy tym napracuję oraz Ansin przy korekcie. Tak więc blog jest tymczasowo zawieszony. Na jak długo? Nie wiem. Najdłużej do 2017r. Z góry przepraszam.

                                                                                                                                 StevMajster

niedziela, 4 września 2016

3.Miłość wymaga poświęceń.

Praca w szpitalu nigdy nie była prosta. I tak było w przypadku zielonookiej, która ledwo uratowała swego pacjenta. Na szczęście operacja się powiodła, a kolejne należały do znacznie prostszych. Trzeba przyznać, że jest zmęczona. Wychodząc z ośrodka, od razu wyjęła telefon, by spojrzeć na godzinę - 17:50. Wzięła wdech. 10 godzin pracy, zero przyjemności, a liczyła, że będzie miała więcej czasu dla blondyna. Zrezygnowana miała wybrać się na najbliższy przystanek i pewnie by tak zrobiła, gdyby nie telefon wydobywający z siebie utwór bulletów your'e betrayal,  który natychmiast odebrała.

— Hej, skarbie. Jesteś może przed ośrodkiem? — zapytał znajomy głos.

— Naruto? Skąd masz mój numer? Poza tym, tak, jestem — powiedziała lekko zaskoczona pytaniem mężczyzny.

— Numer mam od siostry. Lepiej poczekaj. Zaraz przyjadę — oznajmił, kończąc rozmowę.

Dziewczyna była lekko zszokowana. W końcu, nie przypomina sobie, by jej chłopak miał samochód. Rozmyślałaby dalej, gdyby nie piskliwy dźwięk opon, należący do czarnego mustanaga gt500,
w którym siedzi nie kto inny, jak blondyn, który widząc dziewczynę natychmiast zahamował. Ta wsiadła do pojazdu, od razu zapinając pasy, po czym spojrzała na mężczyznę. Ubrany był normalnie: biała cienka bluzka, idealnie ukazująca muskulaturę, na nogach błękitne jeansy, na stopach zwykłe, czarne buty. Pewnie zdziwiłby ją ten ubiór, gdyby nie gorąc, który odczuła dość szybko. Blondyn najwyraźniej to wyczuł, ponieważ przy pierwszej lepszej okazji zahamował na poboczu, by dziewczyna zdjęła kurtkę. Tak też zrobiła, kładąc ją na tylne siedzenie. Wróciła na swoje miejsce, zapięła pasy, a samochód ruszył jeszcze szybciej niż wcześniej.

— Skąd wytrzasnąłeś to cacuszko? — zapytała z uśmiechem wymalowanym na twarzy.

— Powiedzmy, że mam przyjaciela, od którego chciałem go wypożyczyć, bo tym się zajmuje. Lecz przyszło co do czego, sprzedał mi go za bezcen — odparł z uśmiechem.

— Bezcen? Masz na myśli, że dostałeś go za darmo, czy mało zapłaciłeś?

— Zgadnij — powiedział wyszczerzając zęby.

— Zawsze wiedziałam, że masz dobry kontakt z ludźmi, ale żeby aż taki? — W jej głosie było słychać lekkie zdumienie.

— Wiesz, nim wybrałem się do Ameryki, miałem możliwość poznać parę ciekawych osób. Cóż, Deidara jest jedną z nich. Poza tym, dzisiaj mam zamiar zabrać cię w twoje ulubione miejsce — rzekł, będąc w ciągłym uśmiechu. Dziewczyna musi przyznać - bardzo się postarał o ten wieczór, mimo że są parą zaledwie 10 godzin.

— Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zabierasz mnie do naleśnikarni? — zapytała z uśmiechem.

— Nawet nie muszę mówić. Po prostu spójrz przez okno..

Dziewczyna wykonała prośbę blondyna i rzeczywiście - byli nie daleko naleśnikarni. Musi przyznać, odkąd ostatnio tam była, mija dobre 15 lat. To właśnie tam się poznali.

15 lat temu:

Mała dziewczynka o różowych włosach ze spokojem jadła naleśniki, tym samym tuląc się co chwilę do swej rodzicielki. Można to było uznać za dziwne, lecz po prostu była wtedy nieśmiała i bała się nieznajomych. Lecz mimo tego, jedna osoba przykuła jej uwagę - chłopiec w jej wieku. Krótkie, blond włosy, ubrany w czerwoną bluzkę nadrukiem ramenu, na nogach czarne dresy, a na stopach białe buty na rzepy. Zresztą, ciężko by nie przykuł uwagi, skoro wcinał każdą możliwą porcję naleśników. Warto też zaznaczyć, że wyglądał na łakomczucha (w końcu był wtedy gruby). Dziewczynka spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. Pierwszy raz miała możliwość zobaczyć osobę z takim apetytem.

— Pójdź do niego. Wygląda niegroźnie — rzekła zachęcająco matka dziewczynki.

— A jak zrobi mi krzywdę? — zapytała przerażona.

— Nie zrobi. Nie wygląda na takiego. Poza tym, zobacz, jest z rodzicami i swoją siostrą. Na pewno cię polubią — powiedziała z uśmiechem kobieta. Dziewczynka jedynie przytaknęła głową.

Mimo faktu, że była wtedy nieśmiała, zmusiła się, by do niego podejść. I zrobiła to w idealnym momencie, gdyż on również szedł w jej kierunku. Fakt - byli wtedy dziećmi, ale obaj zdawali sobie sprawę, że się polubią. Blondynek jako pierwszy wyciągnął dłoń w kierunku dziewczynki, która odwzajemniła uścisk dłoni.

— Naruto — przedstawił się z uśmiechem chłopiec.

— Sakura — odpowiedziała radosnym tonem.

Od tamtego momentu zostali przyjaciółmi. Zawsze spędzali ze sobą czas, zawsze się bawili, wygłupiali, traktowali siebie jak rodzeństwo. Ale jak ze wszystkim bywa, relacje albo ewoluują, albo się niszczą. Na szczęście w ich przypadku przyjaźń przekształciła się w miłość i to wszystko dzięki zwykłej naleśnikarni.

Teraźniejszość:

Aktualnie obaj wcinali naleśniki, tym samym rozmawiając ze sobą. Można by rzec, że sytuacja idealna, lecz niestety sielanka przestała trwać, gdy do pomieszczenia wtargnęli typowi chuligani: wulgarny język, gburowate zachowanie. Blondyn wraz z dziewczyną ignorowali to do pewnego niefortunnego momentu.

— Patrz, Jake, jaka dupa. Może zatłuczemy tego lalusia, weźmiemy kluczyki od mustanga, a z laską się zabawimy? — zaproponował z uśmiechem grubas z czerwonym irokezem na głowie, ubrany jak każdy z jego rówieśników: czarna skóra na białej koszulce, na nogach niebieskie luźne jeansy, a na stopach czarne buty.

— W sumie, czemu nie? Dla takiej dziuni można zrobić wyjątek — odparł z wrednym uśmieszkiem. Blondyn słysząc słowa szajki momentalnie wstał.

— Poczekaj na mnie. Idę ich zapierdolić — oznajmił z gniewem mężczyzna. Dziewczyna chciała go zatrzymać, lecz było za późno. Nim się obejrzała, był przed nimi.

— Czegoś tu szukasz, pizdeczko? — zapytał Jake - szef całej bandy.

— Tak, szukam. A właściwie już znalazłem dziewięć ciot, które aż proszą się o wpierdol za terroryzowanie i obrażanie mojej kobiety. Lepiej wstawajcie, póki wam pozwalam, kurwy — wysyczał z wściekłością, tym samym powodując strach wśród szajki.

Pierwszy cios wyprowadził szef, który wykonał lewy sierpowy, lecz bez skutku, gdyż blondyn skontrował atak, tym samym łamiąc rękę przeciwnika. Następnie zadał mu kopniecie w genitalia i jednocześnie serie ciosów po twarzy, powodując krwawy upadek przeciwnika.  Jego sługusy chcąc go pomścić, wstali z krzeseł i ruszyli w kierunku blondyna, który jedynie na to czekał. Uniki, salwy ciosów, kontry, łamanie kończyn - oto, co było widoczne podczas walki. Wszyscy ludzie byli sparaliżowani strachem, nie wiedzieli co począć. Zwłaszcza zielonooka, która nie mogła uwierzyć w widok blondyna ubrudzonego krwią przeciwników. Ale mimo tego został grubas, który błyskawicznie podszedł do dziewczyny. Gdy był wystarczająco blisko, wyjął pistolet schowany w spodniach, po czym gestem dłoni zmusił by wstała. Wykonała polecenie. Grubas, jedyne co zrobił, to schwytał ją za włosy i przystawił jej pistolet do twarzy.

— Oddaj mi kluczyki od auta i wszystkie oszczędności, a nie stanie jej się krzywda — zagroził z uśmiechem blondynowi.

— Blefujesz. Nie potrafisz trzymać poprawnie dłoni, już nie wspominając o drgawkach — odparł chłodno chłopak, podchodząc bliżej przeciwnika, który w akcie przerażenia strzelił do Naruto prosto w brzuch, przez co upadł na podłogę.

— Widzisz? Potrafię strzelić, ty szumowino. I kto tu jest teraz kurwą, kurwo? — wysyczał przez śmiech, lecz nim się obejrzał, dziewczyna odchyliła lekko głowę, by po chwili wykonać nią atak prosto w jego twarz. Niebieskooki w tym czasie zdążył wstać i zaczął nacierać w jego kierunku. Mimo przyjęcia kolejnych strzałów, udało mu się wyrwać broń przeciwnikowi i w ostateczności pozbawić go życia jednym strzałem, wycelowanym prosto w serce. Nikogo to nie przeraziło, nawet dziewczynę. Bardziej dobił ją fakt, że blondyn ponownie upadł.

— Niech ktoś zadzwoni po karetkę — zakomunikowała zielonooka. Pewien brunet szybko wyjął telefon, a następnie wykonał zalecany telefon.

— Sakura, nie martw się. Wszystko będzie dobrze — powiedział, kaszląc krwią. Dziewczyna zaczęła płakać.

— Wcale nie jest dobrze. Miała być randka, a tu proszę. Przerodziła się w istny chaos — mówiła przez płacz.

— Nie mów tak. Było świetnie, pomijając jedynie sceny, gdy ten grubas we mnie strzelał, a ja pozbawiłem go życia — odparł ledwo żywym głosem.

— To nie twoja wina. Tak musiało najwyraźniej być. Proszę, Naruto, nie zostawiaj mnie. — Blondyn pogłaskał ją po poliku, tym samym uspokajając dziewczynę.

— Za bardzo cię kocham, by móc cię opuścić. Musiałem to zrobić, nawet pozbawić go życia, bo "miłość wymaga poświęceń". Nawet jeśli tym poświęceniem jest szpital i prawdopodobnie odsiadka — Pocałował swą ukochaną, a następnie stracił przytomność.

Blondyn wylądował w szpitalu na dwa miesiące. Dzięki przesłuchaniu świadków, śmierć czerwonowłosego została uznana za samoobronę oraz sposób uratowania ofiary. Można by rzec, iż szczęście sprzyja mężczyźnie. Niestety nie na długo, gdyż przed nim jeszcze długa droga, by móc wieść szczęśliwe życie ze swą połówką i dobrze o tym wiedział.




Witamy was, drodzy widzowie. Mamy nadzieję, iż rozdział wam się spodobał.
Oczywiście będzie następny, ale ze względów powstania roku szkolnego
(którego cholernie nie cierpię) nie wiemy, kiedy się pojawi. No cóż, oto co mieliśmy
wam do przekazania. Trzymajcie się i jak najbardziej luźnego roku wam życzymy.
                                                              StevMajster i Ansin

czwartek, 18 sierpnia 2016

2.Nie ma czasu do stracenia.

W życiu człowieka dzieje się wiele komplikacji. Niestety, najczęściej w młodym wieku. Niektórzy tak mieli, a niektórzy nie, lecz ona zalicza się do pierwszej grupy. Nie zgodziła się być jego dziewczyną, nie dlatego, że nie chciała, lecz dlatego, że nie było wtedy innego wyjścia. Jej rodzice się rozwiedli. Została z matką. Miały wyjechać do stanów, lecz ze względów ekonomicznych zostały w Japonii. Ale jedno się nie zmieniło - jej marzenie, które powoli się spełnia. Ukończyła studia lekarskie z idealnym wynikiem. Na dodatek, pracuje jako lekarz w jednym z lepszych szpitali w Tokio. Można by rzec, że jest to życie idealne, ale nie do końca. Brakuje jej jego towarzystwa,  poczucia humoru, wygłupów. Gdy wczoraj się spotkali pierwszy raz od pięciu lat, zamarła. Nie poznała go: muskularna sylwetka, tatuaże, znacznie krótsze, lecz wciąż zadbane włosy, zbilansowana dieta. Nie spodziewała się, aż tak dużej metamorfozy ze strony mężczyzny, który zapewne wciąż ją kocha. Przynajmniej taką ma nadzieję. Warto zaznaczyć, że nie kocha go ze względu na jego zmiany, lecz za to kim był i kim jest, bo mimo wszystko charakter nie zmienił mu się znacząco. Pewnie rozmyślałaby dalej, gdyby nie budzik, który swym denerwującym dźwiękiem jest w stanie każdemu zepsuć humor, lecz nie zielonookiej, która ze spokojem wstała z łóżka. Pierwsze co zrobiła, to otworzyła swą szafę, z której wzięła pierwsze lepsze ciuchy wraz z bielizną, po czym udała się do łazienki. Świeże ciuchy położyła w kąt, natomiast piżamę rzuciła do pralki, tym samym rozbierając się do naga. Podeszła pod kabinę prysznicową, szczelnie ją zamykając, by w spokoju zalać swe suche ciało falą gorącej wody, która rozbudziła ją w trybie natychmiastowym. Ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy i tak się stało z prysznicem, który minął w szybkim tempie. Kobieta wyszła z kabiny, od razu sięgając po biały ręcznik, którym wysuszyła swe ciało, po czym odłożyła go na miejsce. Kierując się do leżących ciuchów, pierwsze co założyła, to bielizna, czarny stanik i tego samego koloru majtki. Następnie na swe nogi ubrała błękitne jeansy, na górę białą bokserkę, na którą nałożyła kremowy sweter, a na stopach białe skarpetki. W ten sposób wyszła ubrana, zmierzając do kuchni, gdzie zastała swą matkę wcinającą kanapkę, którą popijała herbatą. Na stole czekał również posiłek dla zielonookiej, która ze spokojem usiadła na krześle, sięgając po kanapkę.

— Sakura, lepiej się pośpiesz. Z tego co pamiętam, musisz się spotkać z Naruko — powiedziała z uśmiechem rodzicielka.

— Wiem, mamo. Przecież nie cierpię na amnezje — odparła, biorąc kolejny gryz kanapki.

— Niech ci będzie, ale jak znowu zapomnisz, że masz dzisiaj do pracy, to nie moja wina. Poza tym, widziałam dzisiaj Naruto. Wyprzystojniał. Może byś w końcu się za niego wzięła? — rzekła z uśmiechem, a dziewczyna słysząc o tym, prawie by się udławiła kanapką.

— Mamo, daj spokój... Zaraz, spotkaliście się? — zapytała zaskoczona.

— Ciężko go nie spotkać, skoro zapukał do drzwi. Chciał się z tobą spotkać, ale powiedziałam, że śpisz i potrzebujesz odpoczynku,więc wyszedł — powiedziała, biorąc łyk herbaty.

— Przecież mogłaś mnie obudzić — odrzekła ze spokojem, co wywołało uśmiech na twarzy rodzicielki.

— Chciałam, ale Naruto powiedział, że wpadnie po ciebie później.

— Eh, cały on... No cóż, skończyłam swój posiłek. Sama się do niego wybiorę — powiedziała pewnym tonem, po czym skierowała się do korytarza. Od razu sięgnęła po czerwoną kurtkę, wiszącą na wieszaku, a na stopy założyła czarne kozaki.

Wychodząc z mieszkania, zaczerpnęła świeżego powietrza. Teraz może z uśmiechem wymalowanym na twarzy odczuć swoją ulubioną porę roku - zimę, bo właśnie w tą porę roku, wyznał jej swoje uczucia i to na dodatek, gdy miała wracać do domu. Teraz niestety jest inaczej. Z taką świadomością, zaczęła iść w kierunku domu swych sąsiadów. Będąc przed budynkiem, od razu zapukała do drewnianych drzwi, które po krótkiej chwili zostały otworzone. Ku jej zdziwieniu, przez blondyna, który ubrany był w same szare dresy, tym samym ujawniając swe boskie ciało ozdobione tatuażami. Z uśmiechem na ustach zaprowadził ją wzrokiem do korytarza, a następnie zamknął drzwi. Kiedy zielonooka rozpięła swą kurtkę, blondyn delikatnym, lecz pewnym ruchem zdjął ją, tym samym wieszając ją na wieszaku. W tym czasie zdążyła zdjąć swe obuwie.

— Miło cię widzieć. Kawy, herbaty? — zaproponował z uśmiechem.

— Kawy — odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech. Gdy skierowała się wraz z mężczyzną do kuchni, blondyn od razu wziął się do działania.

— Powiedz mi, jak tam u ciebie? Chodzi mi o badania. Kiedy do nich przystępujesz? — zapytała ze spokojem.

— Szczerze mówiąc, muszę załatwić pewne sprawy. Dopiero po ich ukończeniu pomyślę o badaniach — rzekł, trzymając w swych dłoniach kubki z kawą, które położył na stole bez najmniejszego problemu. Gdy usiadł na krześle, od razu zagłębił się w gorącym napoju.

— Rozumiem. Poza tym, wiesz może czy jest Naruko? Bo mam do niej sprawę — zmieniła temat, tym samym próbując oderwać wzrok od muskularnej sylwetki mężczyzny, który bez problemu to zauważył, na co lekko się uśmiechnął.

— Naruko wraz z mamą poszła na zakupy. Jak masz jej coś do powiedzenia, mogę jej to przekazać, bo jak się nie mylę, masz pracę. W ogóle, nie musisz się aż tak patrzeć. Przecież wyglądam normalnie — rzekł z uśmiechem wymalowanym na twarzy, natomiast dziewczyna lekko się zarumieniła. Po przyłożeniu do ust kubka z kawą, wzięła łyk cieczy, tym samym znacznie pobudzając swój organizm.

— Po prostu nie mogę się nadziwić, że aż tak się zmieniłeś. Jeszcze pamiętam, jak niegdyś miałeś włosy do karku, już nie wspominając o tym, że byłeś gruby — odparła po chwili, śmiejąc się w duchu z nawołujących wspomnień.

— Musiałem w końcu się ogarnąć, inaczej nie czułbym się tak komfortowo jak teraz. Oczywiście, wszystko ma swoją cenę i tak było w moim przypadku. Restrykcyjna dieta... Nawet nie chciej wiedzieć, jak ciężko ją utrzymać w wojsku. Na szczęście mi się udało, ale dodaj do tego rzeź, jaką nam fundowano każdego ranka - 10 kilometrów do pokonania w 8 minut. Kto przekraczał chociażby sekundę, musiał powtarzać aż się uda. Nawet mi się czasami przytrafiały takie sytuacje - powiedział, biorąc ostatni łyk kawy, tym sam głęboko wdychając powietrze. Czego by nie mówił, to okres wojska jest okresem, o którym wręcz marzy zapomnieć.

— Pewnie miałeś cholernie ciężko — odpowiedziała, patrząc przez chwilę ze współczuciem na blondyna. Po chwili wstała z krzesła i skierowała się w stronę wciąż siedzącego chłopaka. Następnie wtuliła się w niego od tyłu, tym samym opierając swe ręce o klatkę piersiową, natomiast jej głowa wylądowała na lewym barku. Musi przyznać, że nie spodziewał się tego z jej strony, lecz musi udawać twardego. Przynajmniej tak podpowiada instynkt.

— Cóż, bywało gorzej. Ważne, że znów mogę ujrzeć twoją piękną twarz, dzięki temu mam pewność, że było warto — odrzekł, lekko się jąkając, równocześnie będąc delikatnie zarumienionym. Ona jedynie uśmiechnęła się uwodzicielsko, przygryzając delikatnie płatek jego ucha.

— Naru, pamiętasz, jak pięć lat temu wyznałeś mi miłość? — zapytała zalotnie.

— Pamiętam doskonale. Nie dziwię się, że mi odmówiłaś. Byłem gruby, czasami niechlujny, bardziej zwracałem uwagę na naukę. — Wymieniałby tak dalej, gdyby nie przerwała mu zielonooka.

— Nie o to chodzi, Naruto. Zawsze cię lubiłam, ale nigdy nie wpadło mi do głowy, bym nie kochała cię tylko dlatego, że jesteś gruby. Fakt,czasami twój humor nie znał granic, już nie wspominając, jak byłeś w stanie kłócić się z Sasuke, ale odbierałam to raczej z przymknięciem oka — rzekła, będąc całkowicie zarumienioną. Właśnie wyznała mu uczucia. On natomiast, poza szokiem jakiego doznał, wstał powoli, tym samym przerywając czynność. Ostrożnie odwrócił się w jej stronę, by następnie zacząć gładzić jej polik swą dłonią.

— Chcesz mi powiedzieć, że od tamtej pory mnie kochasz? W takim razie, wyjaśnij mi, dlaczego odmówiłaś? — spytał oczekując odpowiedzi.

— Moi rodzice byli wtedy w trakcie rozwodu. Gdyby się okazało, że mam wyjeżdżać zagranicę, tym samym będąc zmuszoną zerwać z tobą, nie wytrzymałabym tego. Dlatego postanowiłam przeczekać, lecz gdy się okazało, że podróż do stanów nie jest wcale tania w utrzymaniu, moja matka najzwyczajniej w świecie odpuściła.

— Rozumiem. Dzięki bogu...  — powiedział, opierając swe czoło o jej, przy okazji skupiając swój wzrok na jej zielonych tęczówkach. - Teraz chyba mogę to powiedzieć. Sakuro Haruno, czy zostałabyś moją dziewczyną? Zdaję sobie sprawę, że jestem tu dopiero od wczoraj, ale "nie ma czasu do stracenia" - mimo wszystko, nie miał pewności, czy się zgodzi. Cała ta sytuacja była dla niego zbyt kolorowa.

— Ja, Sakura Haruno, zgadzam się, tym samym przekazując me serce tobie na wieki — odrzekła z uśmiechem.

Następnie złożyła namiętny pocałunek na ustach mężczyzny, który jedynie go pogłębił, zmuszając ją do cofania, jednocześnie nie przerywając pocałunku. Ostatecznie kobieta oparła się o lodówkę. Blondyn przez chwilę się zawahał, ale tyle wystarczyło, by z ust przeszła na kark, na którym zaczęła składać malinki. Niebieskookiemu się spodobało i to w znacznym stopniu, lecz nie mógł się tym nacieszyć, gdyż kobieta przechodziła z miejsca na miejsce. Najpierw kark, następnie klatka piersiowa, a ostatecznie umięśniony brzuch, na którym blondyn odczuwał równe doznania, co z karku, a nawet większe, gdyż nie raz wydawał z siebie odgłosy rozkoszy. I pewnie doszłoby do czegoś, gdyby nie głośny dźwięk wydobywający się z komórki zielonookiej, która od razu przerwała pocałunki, tym samym wyciągając urządzenie z kieszeni.

— Słucham? — zapytała lekko zdyszana.

Sakura, gdzie ty się, do cholery, podziewasz? — Usłyszała krzyk, należący do Tsunade - nauczycielki zielonookiej, oraz najlepszego doktora w całym Tokio.

— Przepraszam. Jestem u chłopaka. Za niedługo będę — odparła, powodując szok nie tylko u swej nauczycielki, lecz również u blondyna.

Masz niecałą godzinę. Poukładaj sprawy ze swoim chłopakiem i staw się na stanowisko. Przed chwilą pojawił się u nas mężczyzna z chorobą serca i chciałabym, byś ty go operowała — powiedziała ze spokojem.

— Rozumiem. Za chwilę będę. — Po rozłączeniu się, od razu skierowała się do korytarza, pośpiesznie zakładając kozaki oraz kurtkę. Mężczyzna nie był zdziwiony. Wiedział, że walczy o ludzkie życie.

— Zobaczymy się po pracy? — zapytał z lekkim uśmiechem, kobieta natomiast podeszła do niego, składając na jego ustach krótki pocałunek, po czym na chwile się wtuliła w jego tors.

— Oczywiście, kochanie. Teraz niestety muszę zmykać. Mamy osobę z chorobą serca.

— Rozumiem. No to lepiej zmykaj. Później dokończymy niedokończone sprawy — rzekł, szczerząc się w uśmiechu, oraz unosząc brwi w charakterystyczny dla zboczeńca sposób.

— Zboczeniec — powiedziała, składając pocałunek na poliku, a następnie wyszła z mieszkania.

— Ale tylko twój — wyszeptał z wymalowanym uśmiechem.

Właśnie jego marzenie się spełniło. Szczerze, nie spodziewał się, że stanie się to tak szybko. Myślał, że potrwa to co najmniej rok, a tu proszę, jeszcze przed chwilą zasmakował jej ust. Z taką świadomością, wybrał się do swego pokoju i to nie bez powodu. Ma zamiar wybrać się z nią w miejsce, które nigdy się nie zmieniło. Miejsce, dzięki któremu się poznali, lecz w tym celu musi się ubrać i doskonale wie w co: czarna marynarka, tego samego koloru spodnie, biała koszula. Brzmi idealnie i tak samo będzie w tym wyglądał, ale na to jeszcze za wcześnie. Nie jest za wcześnie natomiast na telefon, który leżał na komodzie, z której blondyn go podniósł, tym samym dzwoniąc do pewnej osoby.

Halo? — rozbrzmiał leniwy ton w jego słuchawce.

— Deidara? Tutaj Naruto. Słuchaj, wciąż wypożyczasz sportowe samochody? — zapytał ze spokojem blondyn.

O kurwa, Naruto. Tyle lat cię nie słyszałem, już nie wspominając o spotkaniu. Ale wracając do tematu, tak, wciąż siedzę w tym biznesie, a co? Potrzebujesz jakiegoś autka? — spytał śmiejąc się przy tym delikatnie.

— Jakbym nie potrzebował, to bym do ciebie nie dzwonił, idioto. Nie ważne, shelby gt500, czarno-czerwony kolor, fabryczne felgi, oryginalne wnętrze. Dałoby się załatwić?

— Stary, przecież wiesz, że dla ciebie, to nawet na chuju wstanę, byś miał podane pod mordę. Zróbmy tak, daj mi jakieś dwie godzinki. W tym czasie go poszukam w stanie idealnym, a w zamian, to, co zwykle - chlanie u Hidana.

— Żaden problem, ale jutro, ok? Dzisiaj mam sprawy do załatwienia. Poza tym, nie mów mi o swoim fiucie. Każdy wie, że chyba wyruchałeś każdy klub gejowski w calusieńkim Tokio — powiedział zażenowany.

— Ok, ok ,niech ci będzie. Teraz muszę kończyć. W końcu, muszę znaleźć ten wózek. Do później, mordo.

— Trzymaj się — odparł z uśmiechem wymalowanym na ustach. Zapowiada się idealny dzień.



Witam was, kochani czytelnicy. Wybaczcie, że dawno nic nie wstawiałem, ale jak wiadomo, cierpię na chorobę, zwaną lenistwem. Kolejny rozdział prawdopodobnie za tydzień. Poza tym, ważna informacja. Jak zapewne zauważyliście, od paru dni jest taka zakładka, jak "współtwórcy" i w tej zakładce jestem ja jak i jeszcze inna osoba - Ansin, która od wtorku jest moim korektorem, czyli wstawia znaki interpunkcyjne. Bądźcie jej za to wdzięczni, bo w końcu osoby, które się na to skarżyły, będą miały spokój i ja. Cóż, to tyle. Żegnamy się z wami StevMajster :) i Ansin ;>

środa, 6 lipca 2016

1.Chodzący ideał.

5 lat później

Japonia... Po latach rozłąki znów może do niej zawitać. Musi przyznać, że w jego życiu nastały wielkie zmiany, lecz w jego sercu nic a nic. Wciąż ją kocha i będzie o nią walczył - tego jest pewien w stu procentach. Z taką myślą, schował swoją zgniło-zieloną torbę do bagażnika czerwonego jeepa, po czym zamknął go i wsiadł na miejsce pasażera. Gdy samochód odpalił i ruszył w drogę, z miejsca na miejsce budziły się w nim zakopane wspomnienia. Mimo wszystko tu dorastał i rozwijał się wraz z nią, lecz niestety przez upływ lat ich kontakt ucichł. Zresztą, nie tylko przez to, ale także przez sytuację, która zdarzyła się parę lat temu. Chłopak rozmyślałby dalej, gdyby nie reakcja jego przyjaciela - Sasuke.

— Hej, młotku, twoi rodzice w ogóle wiedzą, że przyjeżdżasz?

— Nie. Chciałem zrobić im niespodziankę. Zresztą, sam nie wiedziałem, że sprawy się tak ułożą.

— Z tym muszę przyznać ci rację. A tak w ogóle, Naruto, jak wygląda Ameryka? Chodzi mi o kulturę.

— Szczerze? Sam nie wiem... Uwierz mi, 5 lat w szkole wojskowej powoduje u człowieka rutynę, z której ciężko wyjść. Na szczęście mam to za sobą. Teraz pozostają badania i potem się okaże, czy będę mógł iść do wojska, czy też nie.

— Nie boisz się tego? No wiesz, że mogą cie nie przepuścić dalej? Że całe 5 lat jakie oddałeś, pójdą się kochać wraz ze zmarnowanym wysiłkiem?

— Sasuke, nie rozśmieszaj mnie. Obaj jesteśmy na tym samym wózku, z tą różnicą, że ja wybrałem się do Ameryki, a ty pozostałeś w Tokio i nie ciebie, a mnie odrzuciła moja wybranka serca.

— Obaj wiemy, że zostałem w Tokio jedynie ze względu na Ino i fakt, obaj zostaniemy żołnierzami, jeśli wszystko pójdzie dobrze. Ale po prostu się martwię o ciebie, bo właśnie ty zostałeś odrzucony. Jeśli znów cię odrzuci, w najgorszym przypadku zostaniesz żołnierzem szerzącym śmierć.

— Przesadzasz. Zresztą, mniejsza oto. Spójrz, jesteśmy niedaleko mego domu.

— Chyba nie chcesz teraz wysiąść?

— Nie chcę, ale muszę. Jeśli podjedziemy dalej, domyślą się czyjejś ingerencji. Zaparkuj obok domu Hinaty, dalej dojdę sam.

— Mówisz, masz. Trzymaj się, stary, żeby dobrze ci się ułożyło z Sakurą.

— Dzięki, przyda się. Słuchaj, jutro możemy się spotkać u mnie przy piwku i nim zapytasz, możesz przyjść z Ino. Mimo wszystko, wciąż jest dla mnie moją siostrzyczką.

— Zrozumiałem, szeregowy Uzumaki.

Mężczyzna uścisnął dłoń na pożegnanie, po czym wychodząc z samochodu otworzył bagażnik, z którego wyjął swoją torbę. Zamykając go, samochód odjechał. Blondyn jedynie westchnął. Nawet w cywilu wygląda jak typowy żołnierz: wojskowe bojówki na nogach, na korpusie zielona, cienka, lecz również wojskowa kurtka, która mimo swego cienkiego wyglądu jest w stanie ogrzać ciało, na stopach czarne glany, a na głowie tego samego koloru czapka. Chłopak mijał domy, mimo że szedł powolnym tempem ,był w stanie przejść te cholerne dwa kilometry w sześć minut. Z taką świadomością, wszedł do budynku zwanego potocznie „domem“. Szczerze, zapomniał znaczenia takiego miejsca. W szkole wojskowej miał własne łóżko i nic więcej, i tyle mu wystarczyło. Pewnie rozmyślałby dalej, gdyby nie reakcja jego rodziców. Matka, gdy go zobaczyła, natychmiast wtuliła się w jego tors. On nie miał zamiaru przerywać, bo choć przez chwilę chciał odczuć ciepło. Kiedy kobieta się od niego odsunęła, ojciec blondyna uścisnął mu dłoń. Taki gest wystarczy, by ukazać swą tęsknotę. Niebieskooki uśmiechnął się, po czym wypowiedział słowo, które pragnął wypowiedzieć od lat.

— Mamo, tato, wróciłem — powiedział z uśmiechem wymalowanym na twarzy.

— Braciszek! — Usłyszał znajomy głos. Nim się obejrzał, blond włosa kobieta przytuliła go najmocniej, jak była w stanie. Był nią nikt inny, jak jego starsza o trzy lata siostra - Naruko.

— Naruko, nie zaprzeczę, miło cię widzieć, ale mogłabyś trochę poluzować uścisk. Ciężko mi nabrać powietrza - powiedział ledwo słyszalnym tonem blondyn. Dziewczyna natychmiast poluzowała uścisk.

— Wybacz. Po prostu ciężko jest mi panować nad emocjami. Poza tym, mam nadzieję, że cały mój wysiłek nie poszedł w las.

— Wątpię, by poszedł.. Przestrzegam dietę, dzięki czemu wciąż utrzymuję muskularną sylwetkę. Mało tego, w każdej wolnej chwili wykonywałem zestaw ćwiczeń, jaki dał mi tata. Mówiąc krótko... — Chciał dokończyć, lecz dziewczyna mu przerwała.

— Jesteś chodzącym ideałem.

— Można tak to ująć. Jeśli pozwolisz, udam się do pokoju.

— Żaden problem, tylko muszę cie ostrzec, że za niecałe 10 minut powinni być goście.

— Jacy goście?

— Pomyślmy... Ino i Sakura — powiedziała z uśmiechem dziewczyna.

— A niech przychodzą. Ja zostanę w pokoju. Jestem zmęczony tą całą podróżą. Na dodatek, za niecały tydzień muszę wybrać się na te cholerne badania — rzekł zmęczonym tonem chłopak, a następnie udał się do swego pokoju.

— I tak wiem, że przyjdziesz! Przynajmniej ze względu na nią! — wykrzyczała, nim blondyn zamknął drzwi.

Będąc w pomieszczeniu, rozebrał się do naga, tym samym odczuwając ulgę. Od dawna musiał wykonywać czyjeś rozkazy, już nie wspominając o rutynie, którą odczuwał przez pięć lat. Lecz teraz jest wolny. Z tą myślą wszedł do łazienki. Aż do dziś jest za to wdzięczny rodzicom. Podszedł do lustra, przyglądając się swemu odbiciu: długie, blond włosy, równie długi zarost, zmęczone niebieskie oczy, pozbawione jakichkolwiek uczuć, ciało nie zapchane już tłuszczem, lecz czystymi mięśniami, ozdobione również tatuażami, a dokładniej dwoma. Jeden reprezentuje czaszkę, która w swych ustach ma czarną róże - znajduje się na lewym barku, natomiast na lewej piersi ma znak kanji, oznaczający w wolnym tłumaczeniu „rodzinę“ . Gdy nacieszył się już wystarczająco swym odbiciem, wszedł do kabiny, rozbudzając swe zmęczone ciało zimną wodą, tym samym zmuszając organizm do działania. Nim się obejrzał, wycierał swe ciało suchym ręcznikiem, po czym powiesił go na miejsce. Kierując się do swej zielonej torby, od razu odział się w czarne bokserki. Na nogi założył luźne, siwe dresowe spodnie, na górę czarną bokserkę z białym nadrukiem, a na stopy białe skarpetki. Tak ubrany wyszedł z pomieszczenia. Przez dochodzący z oddali dźwięk dzwonka, blondyn miał zamiar otworzyć drzwi wejściowe. Właśnie szedł w ich kierunku, lecz wyręczyła go w tym Naruko. W duchu dziękuje losowi, że to właśnie ona otworzyła drzwi, dzięki temu mógł oszaleć na widok zielonookiej. Długie, różowe włosy opadające na czerwoną kurtkę, na karku różowy szalik, na nogach błękitne jeansy, natomiast na stopach czarne kozaki. Mimo iż doznał szoku na jej widok, to ona doznała większego gdy go spostrzegła.

— Naruto, to ty? — spytała niepewnie dziewczyna.

— Oczywiście, że ja. Co ty taka zdziwiona? — zapytał w sposób żartobliwy, gdyż oczywiście zdaje sobie sprawę ze swej metamorfozy.

— Cóż, zmieniłeś się.

— Jak każdy.

— Chodzi mi o ciało, głuptasie. Jesteś szczuplejszy, już nie wspominając o tatuażu oraz muskulaturze.

— Ty natomiast znacznie wyładniałaś — stwierdził ze spokojem.

— Gołąbeczki, chodźcie do jadalni! — zawołała Ino, lecz nim się obejrzała, została wtulona przez blondyna, co zdziwiło zielonooką.

— Tęskniłem za tobą, siostrzyczko — oświadczył uradowany chłopak.

— A już się martwiłam, że mnie nie zauważysz, kretynie.

— Ciężko odciągnąć od ciebie wzrok — powiedział, a następnie usiadł obok czarnowłosego.

Zielonooka wyzbyła się szalika, jak i kurtki, wieszając je na wieszaku, tym samym ujawniając miętowy, cienki sweter. Niebieskooki, mimo wszystko nie skupiał się na niej, lecz na rozmowie z czarnowłosym, a dokładniej piciu piwa i rozmowie. Nie zmienia to faktu, że Naruko, by utrzymać równowagę, rozmawiała z dziewczynami, jak i jadła posiłek. Zresztą, każdy miał nałożone do stołu. Mimo szczupłej sylwetki, blondyn nie stracił apetytu. Oczywiście, musiał się ograniczać, ze względu na restrykcyjną dietę, ale nie przeszkodziło mu to w opróżnieniu dwóch puszek zimnego piwa.

— Nie ma nic lepszego, niż smak alkoholu po latach rozłąki — orzekł z uśmiechem mężczyzna.

— Przez te wojsko utracisz wiele przyjemności w życiu — stwierdziła ze spokojem Ino, na co
zielonooka lekko się zdziwiła.

— Zaraz, Naruto, ty chodziłeś do szkoły wojskowej? — zapytała zaciekawiona dziewczyna .

— Oczywiście. Pozostały mi jedynie badania, a potem się okaże, czy zostanę żołnierzem. Choć do tego daleka droga — odparł, biorąc kawałek mięsa do ust.

— Nie mam zamiaru się powtarzać, ale powinieneś z tym skończyć. Fakt, sama ci poleciłam tą szkołę, ale bardziej w celu rozbudowania swego ciała i kondycji, niż oddawania swego życia w ręce kraju — stwierdziła z lekkim zmartwieniem siostra blondyna, który jedynie otworzył już trzecią puszkę alkoholowego napoju.

— Naruko, nie kłóćmy się dzisiaj. Proszę cię, jako młodszy brat. Wróciłem ze szkoły, którą ukończyłem z najlepszym możliwym wynikiem. Mało tego, mam zamiar tutaj pozostać. Zależne jest to tylko od badań — odparł zmęczonym tonem chłopak, lekko kłamiąc, gdyż badanie nie ma dla niego zbytniego znaczenia.

— Tak swoją drogą, Naruto, na jak długo masz zamiar tutaj zostać? — zapytał zaciekawiony czarnowłosy.

— Niecałe cztery dni — odpowiedział ze spokojem, a Ino słysząc tą wiadomość, omal się nie zadławiła, Naruko doznała mini zawału, natomiast zielonooka doznała szoku.

— Chyba robią sobie jakieś, kurwa, jaja — wymamrotała zdenerwowana Ino.

— Popieram. Nie mógłbyś być dłużej? Przecież masz tutaj dom, przyjaciół i rodzinę — rzekł czarnooki.

— Pewnie bym mógł, ale nie chcę. Widzisz, badania zależne są ode mnie. Idę i od razu przechodzą do rzeczy. Równie dobrze, mógłbym je zrobić za rok, nawet dwa, ale po prostu wole się pośpieszyć — odparł opanowanym tonem.

— Dlaczego? — zapytała siostra blondyna.

— Bo już zapomniałem, jak być człowiekiem. Nauka posługiwania się bronią, nauka szybkiego zabijania - nie są to czynniki ludzkie, lecz maszyny. Nawet zapomniałem, jak czuć. No nic... Pozwólcie, że sobie pójdę. Muszę odpocząć — oświadczył mężczyzna.

Bez problemu wstał z krzesła, tym samym żegnając się z gośćmi i zostawiając ich samym sobie. Powiedział prawdę - zapomniał jak to jest czuć. Fakt, jest w domu, rozmawia z przyjaciółmi, ale ma wrażenie, jakby robił to każdego dnia. Zwykła czynność jest dla niego rutyną, mimo że zszokował większość osób, to jedna się nim zainteresowała.
Zmienił się przez upływ czasu. Zmężniał, spoważniał i zdała sobie z tego idealną sprawę. Mówiąc krótko,ma jedynie trzy dni, by móc spędzić z nim niezapomniane chwile. Z nim - z chodzącym ideałem. Na myśl o tym, przygryzła wargę, akurat w momencie, gdy wszedł do swego pokoju.



Witam was, drodzy czytelnicy. Dawno mnie nie było. 
Zdaję sobie z tego sprawę. Nic nie poradzę, wakacje mnie rozleniwiają. 
Nie zmienia to faktu, że mam zamiar pisać opowiadania, 
choć nie powiem, nie będą wstawiane regularnie, to od razu mogę uznać,
 że pozostały jeszcze trzy części. Cóż, zachęcam do komentowania, 
gwiazdkowania, czy co tam jeszcze. Żegnam się z wami.
                                                                                                                   
                                                                                                                                  StevMajster:)