by walczyć przeciwko sobie jeden chcę większej mocy drugi chcę go sprowadzić.
-Poddaj się Sasuke ta walka nie ma sensu i dobrze o tym wiesz.-powiedział stanowczo blondyn.
-Zamknij się co ty możesz wiedzieć o walce to że posiadasz kyubiego to nie oznacza że jesteś ode mnie silniejszy zabije ciebie a potem przejmę bestie i zniszczę konohe.-powiedział spokojnym tonem młody Uchicha.
-Obiecałem Sakurze że cię sprowadzę do wioski ale jeśli masz zamiar to wszystko zniszczyć tylko dla potęgi nie mam wyboru muszę cię zabić.-powiedział już lekko zdołowany blondyn.
-Zabić powiadasz mocne słowa jak na osobę która jest na równym poziomie co przeciwnik no ale dobrze zobaczmy co z tego wyjdzie.
To była ostatnia walka przyjaciół którzy byli dla siebie nawet rodziną obaj byli do siebie podobni obaj stracili rodzinę obaj musieli dźwignąć to brzemię blondyn w postaci kyubiego najgroźniejszego a zarazem najtrudniejszego do opanowania ze wszystkich ogoniastych bestii a kruczowłosy w postaci wiecznego mangekyo sharingana ostatecznej wersji swego klanowego genjustu obaj stoczyli walkę na śmierć i życie
kruczowłosy miał dość aktywował swego asa po czym przywołał susanoo zaczął wystrzeliwać z łuku prosto w niebieskookiego który widząc strzałę teleportował się za pomocą techniki czwartego byłza plecami przeciwnika nim ten się zorientował gdzie jest blondyn leżał na ziemi gdyż oberwał rasenshurikenem Sasuke szybo wstał po czym dezaktywował swą technikę aktywował kolejną amaterasu wystrzelił nie gaszącym płomieniem wprost w blondyna ten ostatkiem sił teleportował się i wbił kunai w klatkę piersiową młodego
Uchihy który natychmiastowo upadł na ziemię a z jego ust zaczęła cieknąć krew tracił powoli siły lecz chciał choć na krótko rozpączą ważna rozmowę ze swym najlepszym przyjacielem.
-Umieram nigdy nie wiedziałem że tak stracę swe życie śmieszne chciałem zniszczyć wioskę
a teraz mam wiele pomysłów jak ją poprowadzić naprzód nie patrz tak na mnie każdy umiera twoja kolej też kiedyś nadejdzie.
-Nie chciałem ciebie zabijać chciałem z tobą wrócić do wioski żeby wszystko odbudować nasze relacje stracone lata nie chciałem zabijać najbliższej mi osoby Sasuke ty zawsze dla mnie byłeś jak brat.-powiedział załamany blondyn.
-Nieważne jaki nie byłbym podły bądź zły zawsze traktowałeś mnie jak brata w dowód wdzięczności przyjmij me oczy jestem ostatnim ze swego klanu nie chciałbym aby moje umiejętności odeszły wraz ze mną
ale jeśli mają istnieć to chciałbym abyś ty był ich użytkownikiem.-to były ostatnie słowa Sasuke nim odszedł ostatkiem swych sił pozbawił siebie oczu które podarował blondynowi a on w późniejszym okresie je sobie wszczepił.
Cholera na wspomnienia mnie wzięło (piszę teraz jako bohater jak coś) dobra koniec tego czas się ogarnąć
od tego wydarzenia minęło prawię pięć lat prze tyle samo lat należę do akatsuki miałem już dość konohy nic nie zyskałem poza smutkiem i rozpaczą pozbawiając go życia aż do dziś żałuje tego czynu nigdy tego sobie nie wybaczę dobra koniec bo się jeszcze znowu załamię w końcu ruszyłem swój tyłek z łóżka i powędrowałem do łazienki która była nie daleko wszedłem pod prysznic po czym spożyłem chłodną kąpiel
zawsze uwielbiam jak me mięśnie się odprężają sam wtedy zaczynam czuć spokój po kąpieli wytarłem się i wróciłem do pokoju w którym nałożyłem na siebie białą koszulę zwykłe spodnie czarne sandały i czarny płaszcz w chmurki który posiadał każdy członek brzasku tak ubrany wyszedłem i zacząłem kierować się
do lidera czyli Madary Uchichy gdy zabiłem Sasuke on widział całe wydarzenie docenił mnie i dał mi propozycje z której jak widać skorzystałem dzięki niemu opanowałem między innymi sharingana do ostatniego etapu jeśli nie jest się członkiem klanu uchiha sharingan wraca do pierwszego etapu i w końcu
umiem kontrolować kyubiego stałem się naprawdę silny w sumie należe do najsilniejszych w moim gronie
w końcu jestem na miejscu wszedłem i widzę to co zwykle gabinet w którym od zawszę panował mrok okna
zawsze były zasłonięte przez panował mroczny klimat spojrzałem na lidera który gestem ręki wskazał mi na krzesło na które usiadłem.
-Miło mi ciebie widzieć Naruto.
-Mi ciebie również przyszedłem bo wczoraj prosiłeś abym przyszedł do ciebie jutro więc jestem.
-Prawda mówiłem przejdźmy do rzeczy dzisiaj za niecałe trzy godziny planujemy przejąć konohe jak wiesz Itachi miał za zadanie dostać się tam wcześniej aby zabić parę ważnych osób niektóre z tych osób mogłeś znać osobiście mowa o Nejim Hyudze Shikamaru Narze oraz Rocku Lee uznałem te osoby za groźne gdyż posiadały dość niezłe umiejętności mam nadzieje że nie odczułeś smutku czy innych uczuć.
-W żadnym wypadku było to mądre podejście z twojej strony Neji miał unikatowego byakugana Shikamaru był dobrym strategiem a co do lee był dobry w taijutsu dobrze że nie potrafili wykorzystać swego potencjału.
-Cieszę się że spodobała ci się moja strategia możesz już iść za pięć godzin ruszamy więc nie zapomnij sie przygotować i wziąć swej katany.
-Nie zapomnę.-powiedziałem po czym wyszedłem właśnie dostałem komunikat że umarli mi przyjaciele nie wiem czy się śmiać czy płakać ze śmiechu byli najwyraźniej słabi i to bardzo nie wiem po co lider zawracał
sobie tym głowę ale był to i tak dobry pomysł.
Teraz zacząłem się kierować do pokoju Itachiego zobaczyć jak tam u niego zawszę tak robiłem w końcu należę do grupy zabójców każdy dzień może być naszym ostatnim ale to nie oznacza że nie jesteśmy tego świadomi dziś mogłem stracić przyjaciela gdyby nie fakt że moi dawni kumple byli bardzo słabi znając Itasia to pewnie nawet nie użył sharingana w końcu na miejscu zapukałem do drzwi by mieć pewność czy mu nie
przeszkadzam bowiem były momenty gdy mu przeszkodziłem w zabawie z dziewczynami ehh życie w końcu
wyłonił się mój druh kompan partner i mój najlepszy przyjaciel w tym szarym świecie.
-Co tam Naruto wchodź rozgość się.-zrobiłem jak powiedział wszedłem rozejrzałem się jak zwykle zadbane usiadłem na łóżku czarnooki również i zaczęliśmy pogawędkę.
-Podobno byłeś w Konosze i jak trudni oni w ogóle byli?
-Nie musiałem nawet używać sharingana więc jak sądzisz?
-Jak każdy z nich jest na takim poziomie to ich pokonam nie używając nawet żadnego jutsu.
-Jest tylko jedna osoba różniąca się od nich poziomie ty.
-W sumie ty też i lider pochodzimy z kraju w którym są sami słabeusze samym będąc silnymi zabawne.
-Fakt tak po za tym stary to mam nadzieje że masz wytrenowanego sharingana.
-Mam na ostatnim etapie sam dobrze o tym wiesz ale rzadko go używam póki co jedynie na pierwszym etapie i paraliżuje przeciwnika wzrokiem nic więcej.
-Mam nadzieje iż wiesz że może ci się przebudzić rinnegan musisz uważać nie należysz do klanu Uchiha dlatego będzie to bardzo czakro żerne.
-Wiem póki co bardziej mnie interesuje co będę robił jak już przejmiemy konohe?
-W końcu będziemy mogli normalnie żyć nie będziemy zmuszeni do życia w samotności stary może w końcu zaznamy miłości.
-Itachi nie pieprz głupot nie zapominaj kim jesteśmy jesteśmy maszynami które były wykorzystywane przez te cholerne wioski gdy zabiłem Sasuke konoha miała mnie w poważaniu bo zrobiłem dla nich jedynie korzyść prawdopodobnie gdybym się do was nie przyłączył to nadal by mnie wykorzystywali.
-Naruto uspokój się rozumiem że źle się czujesz ale wiesz że są pewne granicę.
-Wiem-wdech-przepraszam nie powinienem o tym wspominać.
-Nic się nie stało na tym polega walka przyjacielu wygra silniejszy słabsi umierają z rąk silniejszych.
-Z tym masz absolutną rację powinniśmy zwołać resztę naszej grupy za niedługo zniszczymy konohę.
-Fakt ty już idź zwołaj ja za niedługo przyjdę jak widzisz muszę się przebrać.
-Dobra już idę.
Poszedłem od razu wszystkich zwołać do sali narad tak posiadamy taką sale sam ją wymyśliłem Madara
się zgodził iż uznał to za dobry pomysł odkąd tu dołączyłem mam z nim bardzo dobry kontakt porównywalny ojca z synem nie powiem darze go bardzo dużym szacunkiem sam mnie przygarnął i uczył mnie wielu technik swojego klanu dzięki niemu jestem taki a nie inny opowiadał mi również historie swego
życia nie dziwię się że znienawidził konohy w wojnie z senju stracił brata a klan od niego odchodził dobra
koniec myślenia jestem na miejscu do każdego pokoju pukałem i kazałem pójść do sali sam również
gdy byłem z resztą grupy na miejscu znajdował się lider usiadł na należytym miejscu ja również usiadłem
ostatni przybył Itachi.
-Przepraszam za spóźnienie liderze.
-Nic się nie stało siadaj chłopcze dobrze przystąpmy do działania dziś za nie całą godzinę rozpoczniemy przejęcie konohy plan jest prosty wtargniemy tam wszyscy i rozsiejemy zamęt i chaos potem gdy zabijemy już płotki ja zajmę się zabiciem hokage jakieś pytania.
-Tak tylko jedno liderze czy będe mógł użyć formy kyubiego?
-Chcesz zaszaleć mam rozumieć oczywiście im więcej chaosu tym lepiej dobra koniec pogaduszek to wszystko przygotować się i widzimy się przy wyjściu.
Minęła godzina od przygotowań po swój płaszcz schowałem moją katanę takiej drugiej nie ma na świecie jest ona w stanie przebijając ciało użytkownika wyssać całą chakre dlatego ją uwielbiam zaczęliśmy już zmierzać do wioski ponad jedenastu w tym ja zabójców będzie zabawa gdy byliśmy już przy bramie nie cackałem się od razu zabiłem ochroniarzy w przełączyłem dźwignie by brała się otworzyła ten syf nic się nie zmienił jaki był taki jest.
-Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej nie sądzisz Itachi.
-Będzie jeszcze lepiej jak zabijemy wszystkie oddziały shinobi.
-Wystarczy że mistrz zabije hokage wtedy się poddadzą od tak.
-Fakt.
-Dobra panowie koniec pogaduszek czas działać nie wiem czy widzicie ale jest tu mała grupka shinobi.
Ja jedynie kiwnąłem głową po czym sięgając po katanę rozprawiłem się z nimi dość szybko i wyssałem
ich chakre jak tak dalej pójdzie to zabije ich nawet bez miecz smutne nie ma tu nawet jak się zabawić
tych cholernych shinobi zaczęło przebywać ale zabiłem każdego inni też już się dołączyli poza liderem
w sumie słusznie nie ma co marnować chakry na takich słabeuszy póki co ja tylko ja wysysam w końcu ujrzałem hokage i moją dawną paczkę przyjaciół.
-Ej Itachi Kisame Deidara Sasori co powiecie na małą zabawę w postaci kto szybciej zabije moich przyjaciół.
-Ty dobre młody.-powiedział Kisame.
-To będzie dopiero sztuka.-powiedział Dei.
-Jestem za.-powiedział Sasori.
-Ja też.-powiedział Itaś.
Uśmiechnąłem się szyderczo po czym szybko teleportowałem schwytałem za kark sakurę po czym wyrzuciłem ją pod względem siły uderzenia zniszczyła wiele budynków sam się do niej teleportowałem po czym zacząłem ją atakować taijutsu nie powiem musiałem czasami robić uniki nic specjalnego.
-Zmieniłeś się do poznania czemu to robisz Naruto?
-Naprawdę jesteś głupia przez ciebie byłem zmuszony go zabić wiedziałem że nie da się go przekonać ale ty jak zwykle sądziłaś że to takie proste przez ciebie musiałem odejść nie wybaczę ci tego suko giń.
Wbiłem jej moją katanę prosto w klatkę piersiową było to za proste wyssałem jej całą chakre wyjąłem jedynie miecz i powróciłem na miejsce moim oczom ukazał się cudowny obraz martwych konoszan widzę
że chłopaki się zbytnio nie przemęczali w końcu pokazała się piata wraz z nieliczną grupą shinobi w tym Kakashi który nie jest godzien posiadania sharingana nie wykorzystuje jego potencjału wraz z liderem ruszyliśmy do nich zaczęli rzucać kunaiami.
-Naruto to ten moment zmień się w kyubiego.
Zdjąłem ten cholerny płaszcz rozdarłem koszule po czym przyłożyłem rękę do pieczęci po czym tylko przekręciłem czułem tą czakre wydobywającą się ode mnie strumieniami w końcu im oczą ukazała się moja
prawdziwa forma skierowałem do nich bijudame większość umarła zostali tylko kakashi który zaczął walczyć z Itachim i Hokage zajęta walką z liderem ja zacząłem niszczyć budynki i samą siedzibę hokage wszyscy tam na pewno umarli minęły dwie godziny zmieniłem tą wioskę w ruinę w końcu powróciłem do normalnej formy zobaczyłem ciało martwego Kakashiego oraz ciało martwej Hokage gdy w końcu wytrzeźwiałem zrozumiałem że moi przyjaciele nie żyją sam pozbawiłem ich życia nasyłając na nich kumpli ale to małe zmartwienie zabiłem Sakure ja naprawdę jestem potworem śmieszne najpierw robię potem
robię przynajmniej przejęto konohe tyle dobrego może w końcu zaznam spokoju już mam dość widoku piekła które widywałem przez pięć lat może los mi wybaczy albo i nie grunt że dokonałem tego zniszczyłem swój własny kraj a zresztą nawet bez nich zabił bym ich wszystkich.
Witam mam nadzieję iż notka się spodoba
Uchihy który natychmiastowo upadł na ziemię a z jego ust zaczęła cieknąć krew tracił powoli siły lecz chciał choć na krótko rozpączą ważna rozmowę ze swym najlepszym przyjacielem.
-Umieram nigdy nie wiedziałem że tak stracę swe życie śmieszne chciałem zniszczyć wioskę
a teraz mam wiele pomysłów jak ją poprowadzić naprzód nie patrz tak na mnie każdy umiera twoja kolej też kiedyś nadejdzie.
-Nie chciałem ciebie zabijać chciałem z tobą wrócić do wioski żeby wszystko odbudować nasze relacje stracone lata nie chciałem zabijać najbliższej mi osoby Sasuke ty zawsze dla mnie byłeś jak brat.-powiedział załamany blondyn.
-Nieważne jaki nie byłbym podły bądź zły zawsze traktowałeś mnie jak brata w dowód wdzięczności przyjmij me oczy jestem ostatnim ze swego klanu nie chciałbym aby moje umiejętności odeszły wraz ze mną
ale jeśli mają istnieć to chciałbym abyś ty był ich użytkownikiem.-to były ostatnie słowa Sasuke nim odszedł ostatkiem swych sił pozbawił siebie oczu które podarował blondynowi a on w późniejszym okresie je sobie wszczepił.
Cholera na wspomnienia mnie wzięło (piszę teraz jako bohater jak coś) dobra koniec tego czas się ogarnąć
od tego wydarzenia minęło prawię pięć lat prze tyle samo lat należę do akatsuki miałem już dość konohy nic nie zyskałem poza smutkiem i rozpaczą pozbawiając go życia aż do dziś żałuje tego czynu nigdy tego sobie nie wybaczę dobra koniec bo się jeszcze znowu załamię w końcu ruszyłem swój tyłek z łóżka i powędrowałem do łazienki która była nie daleko wszedłem pod prysznic po czym spożyłem chłodną kąpiel
zawsze uwielbiam jak me mięśnie się odprężają sam wtedy zaczynam czuć spokój po kąpieli wytarłem się i wróciłem do pokoju w którym nałożyłem na siebie białą koszulę zwykłe spodnie czarne sandały i czarny płaszcz w chmurki który posiadał każdy członek brzasku tak ubrany wyszedłem i zacząłem kierować się
do lidera czyli Madary Uchichy gdy zabiłem Sasuke on widział całe wydarzenie docenił mnie i dał mi propozycje z której jak widać skorzystałem dzięki niemu opanowałem między innymi sharingana do ostatniego etapu jeśli nie jest się członkiem klanu uchiha sharingan wraca do pierwszego etapu i w końcu
umiem kontrolować kyubiego stałem się naprawdę silny w sumie należe do najsilniejszych w moim gronie
w końcu jestem na miejscu wszedłem i widzę to co zwykle gabinet w którym od zawszę panował mrok okna
zawsze były zasłonięte przez panował mroczny klimat spojrzałem na lidera który gestem ręki wskazał mi na krzesło na które usiadłem.
-Miło mi ciebie widzieć Naruto.
-Mi ciebie również przyszedłem bo wczoraj prosiłeś abym przyszedł do ciebie jutro więc jestem.
-Prawda mówiłem przejdźmy do rzeczy dzisiaj za niecałe trzy godziny planujemy przejąć konohe jak wiesz Itachi miał za zadanie dostać się tam wcześniej aby zabić parę ważnych osób niektóre z tych osób mogłeś znać osobiście mowa o Nejim Hyudze Shikamaru Narze oraz Rocku Lee uznałem te osoby za groźne gdyż posiadały dość niezłe umiejętności mam nadzieje że nie odczułeś smutku czy innych uczuć.
-W żadnym wypadku było to mądre podejście z twojej strony Neji miał unikatowego byakugana Shikamaru był dobrym strategiem a co do lee był dobry w taijutsu dobrze że nie potrafili wykorzystać swego potencjału.
-Cieszę się że spodobała ci się moja strategia możesz już iść za pięć godzin ruszamy więc nie zapomnij sie przygotować i wziąć swej katany.
-Nie zapomnę.-powiedziałem po czym wyszedłem właśnie dostałem komunikat że umarli mi przyjaciele nie wiem czy się śmiać czy płakać ze śmiechu byli najwyraźniej słabi i to bardzo nie wiem po co lider zawracał
sobie tym głowę ale był to i tak dobry pomysł.
Teraz zacząłem się kierować do pokoju Itachiego zobaczyć jak tam u niego zawszę tak robiłem w końcu należę do grupy zabójców każdy dzień może być naszym ostatnim ale to nie oznacza że nie jesteśmy tego świadomi dziś mogłem stracić przyjaciela gdyby nie fakt że moi dawni kumple byli bardzo słabi znając Itasia to pewnie nawet nie użył sharingana w końcu na miejscu zapukałem do drzwi by mieć pewność czy mu nie
przeszkadzam bowiem były momenty gdy mu przeszkodziłem w zabawie z dziewczynami ehh życie w końcu
wyłonił się mój druh kompan partner i mój najlepszy przyjaciel w tym szarym świecie.
-Co tam Naruto wchodź rozgość się.-zrobiłem jak powiedział wszedłem rozejrzałem się jak zwykle zadbane usiadłem na łóżku czarnooki również i zaczęliśmy pogawędkę.
-Podobno byłeś w Konosze i jak trudni oni w ogóle byli?
-Nie musiałem nawet używać sharingana więc jak sądzisz?
-Jak każdy z nich jest na takim poziomie to ich pokonam nie używając nawet żadnego jutsu.
-Jest tylko jedna osoba różniąca się od nich poziomie ty.
-W sumie ty też i lider pochodzimy z kraju w którym są sami słabeusze samym będąc silnymi zabawne.
-Fakt tak po za tym stary to mam nadzieje że masz wytrenowanego sharingana.
-Mam na ostatnim etapie sam dobrze o tym wiesz ale rzadko go używam póki co jedynie na pierwszym etapie i paraliżuje przeciwnika wzrokiem nic więcej.
-Mam nadzieje iż wiesz że może ci się przebudzić rinnegan musisz uważać nie należysz do klanu Uchiha dlatego będzie to bardzo czakro żerne.
-Wiem póki co bardziej mnie interesuje co będę robił jak już przejmiemy konohe?
-W końcu będziemy mogli normalnie żyć nie będziemy zmuszeni do życia w samotności stary może w końcu zaznamy miłości.
-Itachi nie pieprz głupot nie zapominaj kim jesteśmy jesteśmy maszynami które były wykorzystywane przez te cholerne wioski gdy zabiłem Sasuke konoha miała mnie w poważaniu bo zrobiłem dla nich jedynie korzyść prawdopodobnie gdybym się do was nie przyłączył to nadal by mnie wykorzystywali.
-Naruto uspokój się rozumiem że źle się czujesz ale wiesz że są pewne granicę.
-Wiem-wdech-przepraszam nie powinienem o tym wspominać.
-Nic się nie stało na tym polega walka przyjacielu wygra silniejszy słabsi umierają z rąk silniejszych.
-Z tym masz absolutną rację powinniśmy zwołać resztę naszej grupy za niedługo zniszczymy konohę.
-Fakt ty już idź zwołaj ja za niedługo przyjdę jak widzisz muszę się przebrać.
-Dobra już idę.
Poszedłem od razu wszystkich zwołać do sali narad tak posiadamy taką sale sam ją wymyśliłem Madara
się zgodził iż uznał to za dobry pomysł odkąd tu dołączyłem mam z nim bardzo dobry kontakt porównywalny ojca z synem nie powiem darze go bardzo dużym szacunkiem sam mnie przygarnął i uczył mnie wielu technik swojego klanu dzięki niemu jestem taki a nie inny opowiadał mi również historie swego
życia nie dziwię się że znienawidził konohy w wojnie z senju stracił brata a klan od niego odchodził dobra
koniec myślenia jestem na miejscu do każdego pokoju pukałem i kazałem pójść do sali sam również
gdy byłem z resztą grupy na miejscu znajdował się lider usiadł na należytym miejscu ja również usiadłem
ostatni przybył Itachi.
-Przepraszam za spóźnienie liderze.
-Nic się nie stało siadaj chłopcze dobrze przystąpmy do działania dziś za nie całą godzinę rozpoczniemy przejęcie konohy plan jest prosty wtargniemy tam wszyscy i rozsiejemy zamęt i chaos potem gdy zabijemy już płotki ja zajmę się zabiciem hokage jakieś pytania.
-Tak tylko jedno liderze czy będe mógł użyć formy kyubiego?
-Chcesz zaszaleć mam rozumieć oczywiście im więcej chaosu tym lepiej dobra koniec pogaduszek to wszystko przygotować się i widzimy się przy wyjściu.
Minęła godzina od przygotowań po swój płaszcz schowałem moją katanę takiej drugiej nie ma na świecie jest ona w stanie przebijając ciało użytkownika wyssać całą chakre dlatego ją uwielbiam zaczęliśmy już zmierzać do wioski ponad jedenastu w tym ja zabójców będzie zabawa gdy byliśmy już przy bramie nie cackałem się od razu zabiłem ochroniarzy w przełączyłem dźwignie by brała się otworzyła ten syf nic się nie zmienił jaki był taki jest.
-Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej nie sądzisz Itachi.
-Będzie jeszcze lepiej jak zabijemy wszystkie oddziały shinobi.
-Wystarczy że mistrz zabije hokage wtedy się poddadzą od tak.
-Fakt.
-Dobra panowie koniec pogaduszek czas działać nie wiem czy widzicie ale jest tu mała grupka shinobi.
Ja jedynie kiwnąłem głową po czym sięgając po katanę rozprawiłem się z nimi dość szybko i wyssałem
ich chakre jak tak dalej pójdzie to zabije ich nawet bez miecz smutne nie ma tu nawet jak się zabawić
tych cholernych shinobi zaczęło przebywać ale zabiłem każdego inni też już się dołączyli poza liderem
w sumie słusznie nie ma co marnować chakry na takich słabeuszy póki co ja tylko ja wysysam w końcu ujrzałem hokage i moją dawną paczkę przyjaciół.
-Ej Itachi Kisame Deidara Sasori co powiecie na małą zabawę w postaci kto szybciej zabije moich przyjaciół.
-Ty dobre młody.-powiedział Kisame.
-To będzie dopiero sztuka.-powiedział Dei.
-Jestem za.-powiedział Sasori.
-Ja też.-powiedział Itaś.
Uśmiechnąłem się szyderczo po czym szybko teleportowałem schwytałem za kark sakurę po czym wyrzuciłem ją pod względem siły uderzenia zniszczyła wiele budynków sam się do niej teleportowałem po czym zacząłem ją atakować taijutsu nie powiem musiałem czasami robić uniki nic specjalnego.
-Zmieniłeś się do poznania czemu to robisz Naruto?
-Naprawdę jesteś głupia przez ciebie byłem zmuszony go zabić wiedziałem że nie da się go przekonać ale ty jak zwykle sądziłaś że to takie proste przez ciebie musiałem odejść nie wybaczę ci tego suko giń.
Wbiłem jej moją katanę prosto w klatkę piersiową było to za proste wyssałem jej całą chakre wyjąłem jedynie miecz i powróciłem na miejsce moim oczom ukazał się cudowny obraz martwych konoszan widzę
że chłopaki się zbytnio nie przemęczali w końcu pokazała się piata wraz z nieliczną grupą shinobi w tym Kakashi który nie jest godzien posiadania sharingana nie wykorzystuje jego potencjału wraz z liderem ruszyliśmy do nich zaczęli rzucać kunaiami.
-Naruto to ten moment zmień się w kyubiego.
Zdjąłem ten cholerny płaszcz rozdarłem koszule po czym przyłożyłem rękę do pieczęci po czym tylko przekręciłem czułem tą czakre wydobywającą się ode mnie strumieniami w końcu im oczą ukazała się moja
prawdziwa forma skierowałem do nich bijudame większość umarła zostali tylko kakashi który zaczął walczyć z Itachim i Hokage zajęta walką z liderem ja zacząłem niszczyć budynki i samą siedzibę hokage wszyscy tam na pewno umarli minęły dwie godziny zmieniłem tą wioskę w ruinę w końcu powróciłem do normalnej formy zobaczyłem ciało martwego Kakashiego oraz ciało martwej Hokage gdy w końcu wytrzeźwiałem zrozumiałem że moi przyjaciele nie żyją sam pozbawiłem ich życia nasyłając na nich kumpli ale to małe zmartwienie zabiłem Sakure ja naprawdę jestem potworem śmieszne najpierw robię potem
robię przynajmniej przejęto konohe tyle dobrego może w końcu zaznam spokoju już mam dość widoku piekła które widywałem przez pięć lat może los mi wybaczy albo i nie grunt że dokonałem tego zniszczyłem swój własny kraj a zresztą nawet bez nich zabił bym ich wszystkich.
Witam mam nadzieję iż notka się spodoba
wiem one shot ale nie mam pomysłów
na narusaku niestety ale następne raczej
będzie o tej parce tak sądzę czekam na
liczne komentarze żegnam się z wami.
StevMajster