z którego można było dostrzec kraty za którymi jest mój przyjaciel widać że czuwa to dobrze żal by było mi go budzić.
-Witaj Kyu.-powiedziałem na wstępie gdy mnie usłyszał jego oczy skupiły się na mnie i od razu wstał jak na zawołanie.
-Co cię do mnie sprowadza Naruto przyszedłeś porozmawiać czy może potrzebujesz w czymś pomocy.-od razu zauważyłem jego nikły uśmieszek to może oznaczać jedno albo ma dobry humor albo ma dobry humor i wie jak nas z stąd wyciągnąć.
-Szczerzę mówiąc tu jestem tu by się dowiedzieć czy wiesz przypadkiem jak się stąd wydostać.-zapytałem poważnym tonem głosu mam nadzieje że zna odpowiedź nie chcę tu siedzieć do usranej śmierci.
-Spokojnie nie umrzesz jest parę rozwiązań pierwsze to chaos czyli mówiąc najprościej wszystkich powybijasz albo obmyślimy razem plan działania co wybierasz.
-Wiesz co chyba wole chaos nie wiem czemu ale mam chęć powyrzynać tych wszystkich marnych shinobi.
-Mówisz masz ale pamiętaj w razie czego dam ci trochę mej mocy.
-Spokojnie oni są na takim poziomie że nawet zabije ich wręcz.-wypowiadając te słowa pojawił się na mych ustach nikły uśmiech co nie przeszło uwadze kyubiemu.
-Przyznaj chcesz zniszczyć konohe.-nie powiem nie zdziwił mnie fakt iż to zauważył skoro zawsze był spostrzegawczy.
-Nie będę ciebie okłamywał bo masz rację ale najpierw muszę stać się silniejszy.
-Z tym muszę się zgodzić ale i tak już swymi pokładami chakry dorównujesz mi nie mówiąc o tym że masz równie mroczną co Madara Uchicha.-na ostatnie zdanie od razu się wściekł w końcu przez niego zaatakował bo użył sharingana.
-Wiem co masz na myśli nie wybaczę trzeciemu gdy się zregeneruje od razu go zabije nie mam zamiaru się cofać póki co od tej ścieżki.
-My tu gadu gadu a czas ucieka lepiej zajmij się już wszczynaniem planu w życie.
-Dobra ja się już zmywam.
Jak powiedziałem tak zrobiłem już byłem w tej izolatce od czego by tu zacząć pierwsze co zrobiłem to wstałem z łóżka po czym kierowałem się do drzwi wiadome jest że są zamknięte dlatego się lekko skupiłem po czym moją prawą ręką od razu w nie walnąłem pod wpływem uderzenia metalowe drzwi od razu odbiły się o parę metrów praktycznie już jestem na wolności ale najpierw muszę zająć się strażnikami nim się obejrzałem zostałem otoczony żaden problem jeden kierował się do mnie z kunaiem którego zabrałem z ręki po czym wbiłem w serce kolejnie również mnie atakowali ale nie na długo używałem jedynie walki wręcz gdy już skończyłem musiałem się rozejrzeć lecz nim już się rozeznałem w terenie przybyło więcej strażników nie powiem byli silniejsi od poprzednich ze względu na pokłady chakry ale nic więcej nim się obejrzałem moje ciuchy były ubrudzone w krwi nie powiem troszkę mnie to ucieszyło lubię mieć na sobie ślady tych których pozbawiłem widok lecz gdy ujrzałem dużą ilość martwych już strażników to zaczęło mi być smutno że upuszczam to miejsce chciałbym więcej pozabijać to poprawia mi znacznie humor no ale cóż od razu kierowałem się do wyjścia jak myślałem będąc już na dworze było więcej przeciwników nie chciałem się bawić więc od razu użyłem jednej techniki z rodziny katon z mych ust wydobył się płomień który po uwolnieniu z mych ust uformował się kształt smoka który od razu wszystkich spalił po zabiciu wszystkich zniknął
nie straciłem nawet ćwiartki chakry przyjemne uczucie nie ma to jak w środek nocy narobić nie lada
zamieszania no ale dobra czas na mnie wychodząc z terenu zacząłem przemieszczać się po budynkach nim nie natknąłem się na rzuconego w mą stronę kunaia którego rzuciłem w nadawce lecz został odbity przez kunaia którym rzucił on.
-Niezły refleks miło znów cię widzieć Sasuke.-powiedziałem chłodnym tonem znam go jak byliśmy młodzi chodziliśmy do akademii nic więcej.
-Ty masz również niezły ale nie czas na prawienie komplementów czemu uciekłeś Naruto?-zapytał mnie równie chłodnym tonem.
-Ciekawe czemu facet który przez 13 lat swego życia siedział bez powodu w izolatce uciekł z więzienia hmm.
-Wiesz dobrze że przez to będziesz ścigany chyba że ciebie pokonam.-ostatnie zdanie wypowiedział pewnym tonem.
-Wnioskując po twych pokładach chakry powalczymy jakąś minute bądź dwie.
-Czy ty ze mnie kpisz?
-Po co zadajesz mi pytanie na które znasz odpowiedź zresztą nie ważne jak się nie mylę jesteś jednym z klanu Uchiha co za tym idzie posiadasz sharingana.
-Mangekyou sharingana jest to ostatni etap który zdobywa się po zaznaniu bólu pozwala on na korzystanie z technik bez narażenia na ślepote.
-Muszę cie oświecić podałeś mi opis wiecznego mangekyou sharingana który zdobywa się po wszczepieniu oczu swego brata bądź siostry.
-Skąd to wiesz?
-Nie twój interes.-wiadomo że wiem od kyubiego.
-No nic zawalczmy ciekawi mnie czy jesteś równie silny co w kłapaniu dziobem.-wypowiadając te słowa od razu aktywował sharingana a następnie mangekyou.
-Interesujące jak na Uchihe jesteś nawet silny jak widać będę musiał ujawnić mą prawdziwą moc chciałem uciec po cichu ale ze względu na stare znajomości skopie ci dupę i pójdę dalej.-powiedziałem chłodnym tonem po czym pstrykając palcami zaczęła emanować moja mroczna chakra
która jest krwistego czerwonego koloru zauważyłem nie lada zdziwienie na jego twarzy.
Szybko do mnie podbiegł po czym zaczął atakować szybko odparowywałem jego ciosy po czym zadałem mu cios prosto w brzuch po czym atakowałem po twarzy nadal się trzyma skubany oddalił się ode mnie po czym połączył się z jakąś techniką to chyba susanoo to by tłumaczyło jego rozmiary oraz łuk trzymany w lewej dłoni od razu wystrzelono w moją stronę strzałę unikniecie tego jest nie możliwe ale mi to nie przeszkadza najzwyczajniej uwolniłem chakrę która od razu odepchnęła strzałę od razu w mej ręce pojawił się rasengan od którego emanowało moją chakrą za czarnooki również użył podobnej techniki lecz natury błyskawicy od razu do mnie podbiegł ja również lecz szybko się teleportowałem i zadałem mój atak prosto w plecy mężczyzna od razu odbił się o parę metrów szkoda chciałem przywłaszczyć sobie jego oczy ma potencjał który mógłbym szybko rozwinąć no ale nic znajdowałem się już blisko bramy wioski cholera wyczuwam spore pokłady chakry znacznie większe od moich ale nie była to mroczna wręcz przeciwnie była dość ciepła jak się nie myle należy ona do hokage ale moment ta chakra nie należy do trzeciego nie dobrze w mojej głowie pojawiły znajomy mi głos.
-Naruto uciekaj ta chakra należy do Youndaime hokage wiej nie mamy z nim szans.-jak myślałem kyubi ale jak on mówi że jesteśmy w tarapatach to jest to prawda.
Od razu odłączyłem dopływ chakry by nie mógł mnie wyczuć ale za późno nim się obejrzałem na mej twarzy zagościł nie wyobrażalny ból gdy chciałem zobaczyć gdzie jest leżałem zaatakował mnie prosto w brzuch cholera miało być tak pięknie ale oczywiście jak zwykle muszę mieć pod górkę ledwo wstałem na nogach przynajmniej mogę go zobaczyć wysoki długowłosy blondyn z niebieskimi oczami jest całkiem do mnie podobny ale za to znacznie silniejszy.
-Chyba nie jesteś na tyle inteligenty by uciekając z więzienia nie wziąć pod uwagę wtargnięcia hokage.-powiedział lodowatym tonem nie powiem lekko mnie to przeraziło.
-Brałem to pod uwagę ale nie wiedziałem że zobaczę czwartego hokage chciałem zabić trzeciego.-powiedziałem oschłym tonem na jego ustach pojawił się nikły uśmiech.
-Mocne słowa jak na osobę w słabym stanie jednak nie powiem twoje zasoby chakry są zaskakujące
choć ani trochę mi nie dorównujesz co do trzeciego hokage umarł już dziesięć lat temu.
-Należało mu się przez niego ponad 13 lat swego marnego życia spędziłem w izolatce tyle lat trenowałem i wszystko na marne ale nie dam się tak łatwo moi rodzice poświęcili swoje życie w obronie wioski którą chce zniszczyć za nienawiść którą byłem obdarowywany za smutek którego zasmakowałem i za miłość której nigdy nie dostałem.-wypowiadając te słowa zerwałem swą zakrwawioną białą koszulkę po czym uwalniając wszystkie swe zasoby chakry byłem niewiarygodnie silny lecz to za mało może mnie pokonać bez wysiłku ciężko było mi odczytać emocje na jego twarzy w sumie chrzanić to moja prawa dłoń zjechała po mym umięśnionym brzuchu a na nim pojawiła się pieczęć która została zerwana już czułem tą moc zaczęła ode mnie emanować niewyobrażalna ilość chakry z morderczym uśmiechem od razu go zaatakowałem unikał mych ataków dość zgrabnie lecz nie obronił się przed kopnięciem w brzuch wykorzystałem to i użyłem rasenshurikena jest to jeden z silniejszych ataków spędziłem lata na opanowaniu go jest dość trudny do opanowania ze względu na atak z dystansu oraz wymieszaniu z naturą chakry moją jest futon ale opanowałem również katon od razu rzuciłem w jego kierunku lecz on zniknął jak to do cholery?
tak jak myślałem moje zasoby zmalały wiadomo muszę się przyzwyczaić do posiadania takiej mocy miałem już uciekać lecz poczułem chłodną stal na mym gardle jak on się za mną pojawił już po mnie jeden ruch i będę po drugiej stronie.
-Opowiedz mi o swoich rodzicach.-powiedział chłodnym tonem.
-Po co ci ta wiedza?
-By mieć pewność do pewnej rzeczy nic więcej.
-Ech i tak nie mam wyboru 22 lata temu gdy ja ledwo się urodziłem wioska była zaatakowana prze kyubiego lisiego demona z niewyobrażalna mocą wielu chciało posiadać taką potęgę lecz miało to swoją wadę odrzucenie gdy byłem niemowlakiem zapieczętowano go we mnie nie wiem za wiele o rodzicach jedyne co wiem to że mój ojciec go we mnie zapieczętował a później zaginął lecz moja matka ona umarła.
-Nie wiarygodne.-poczułem łzy na mym ciele zaraz on płacze odwróciłem się on naprawdę płakał zaraz czemu nie mówcie mi nie to nie możliwe.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć że jesteś moim ojcem.-powiedziałem z niedowierzaniem on pokiwał twierdząco głową niemożliwe to nie dzieje się naprawdę nim się obejrzałem byłem w niego wtulony również wykonałem tą czynność zacząłem płakać tyle lat w smutku tyle lat w nienawiści do konohy za to że przez nich straciłem rodziców a dziś gdy miałem uciec z więzienia co się powiodło miałem zabić trzeciego hokage i zniszczyć konohe lecz to się nie powiedzie skoro tak się sprawy mają.
-Ale jak się to wszystko wydarzyło?
-Jak zapieczętowałem w tobie kyubiego byłem w śpiączce na ponad rok gdy dowiedziałem się o śmierci twojej matki byłem na bardzo długo załamany w końcu chciałem cię znaleźć lecz nie udało mi się potem umarł sandaime hokage przez co nastał krótki kryzys lecz zostałem hokage ze względu na umiejętności a swoją drogą starszyzna już nie istnieje zabiłem ich bo przez nich ciebie straciłem
wiedzieli gdzie jesteś ale nie chcieli mi tego powiedzieć.
-Nie mogę w to wszystko uwierzyć nie że ci nie ufam ale tyle lat byłem w kłamstwie tyle lat ciężko trenowałem by się zemścić a okazuje że całe moje życie przewróciło się o 180 stopni.
-Spokojnie synu twój ciężki wysiłek nie pójdzie na marne gdy się już ze wszystkim oswoisz będziesz wykonywał misje dla dobra wioski jeśli będziesz tego wszystkiego chciał.-powiedział mój ojciec nim się spostrzegłem był tłum gapiów.
-Drodzy mieszkańcy konohy powitajcie mojego syna przez lata był w więzieniu za posiadanie demona nie miał nawet wyboru a to wszystko przez ze mnie nie chciałem mu robić tej krzywdy ale gdy go zobaczyłem że wyrośnie na potężnego shinobi i nie myliłem się powitajcie nowego mieszkańca Naruto Namikaze.-wszyscy wiwatowali naprawdę nie musieli tego robić nawet nie wiem
co mam robić naprawdę byłem szczęśliwy pierwszy raz w moim życiu wyrzuciłem skorupę naprawdę byłem szczęśliwy tyle lat jak widać nie poszło na marne.
Witam oto nowa seria opowiadań spokojnie
to będzie narusaku ale akcja nie będzie
się tak rozkręcać postanowiłem
że będę pisał wiele opowiadań
z tą parą każde będzie trwało do 10 bądź
trochę mniej części liczę na komentarze
co o tym sądzicie i tym podobne
czekam na waszą opinie ja się z wami żegnam.
StevMajster:)
zajebiscie sie zaczyna ;) a co do tekstu pod opowiadaniem to mi to odpowiada i mam nadzieje ze bedzie troche tych historii ;P
OdpowiedzUsuń