W życiu człowieka dzieje się wiele komplikacji. Niestety, najczęściej w młodym wieku. Niektórzy tak mieli, a niektórzy nie, lecz ona zalicza się do pierwszej grupy. Nie zgodziła się być jego dziewczyną, nie dlatego, że nie chciała, lecz dlatego, że nie było wtedy innego wyjścia. Jej rodzice się rozwiedli. Została z matką. Miały wyjechać do stanów, lecz ze względów ekonomicznych zostały w Japonii. Ale jedno się nie zmieniło - jej marzenie, które powoli się spełnia. Ukończyła studia lekarskie z idealnym wynikiem. Na dodatek, pracuje jako lekarz w jednym z lepszych szpitali w Tokio. Można by rzec, że jest to życie idealne, ale nie do końca. Brakuje jej jego towarzystwa, poczucia humoru, wygłupów. Gdy wczoraj się spotkali pierwszy raz od pięciu lat, zamarła. Nie poznała go: muskularna sylwetka, tatuaże, znacznie krótsze, lecz wciąż zadbane włosy, zbilansowana dieta. Nie spodziewała się, aż tak dużej metamorfozy ze strony mężczyzny, który zapewne wciąż ją kocha. Przynajmniej taką ma nadzieję. Warto zaznaczyć, że nie kocha go ze względu na jego zmiany, lecz za to kim był i kim jest, bo mimo wszystko charakter nie zmienił mu się znacząco. Pewnie rozmyślałaby dalej, gdyby nie budzik, który swym denerwującym dźwiękiem jest w stanie każdemu zepsuć humor, lecz nie zielonookiej, która ze spokojem wstała z łóżka. Pierwsze co zrobiła, to otworzyła swą szafę, z której wzięła pierwsze lepsze ciuchy wraz z bielizną, po czym udała się do łazienki. Świeże ciuchy położyła w kąt, natomiast piżamę rzuciła do pralki, tym samym rozbierając się do naga. Podeszła pod kabinę prysznicową, szczelnie ją zamykając, by w spokoju zalać swe suche ciało falą gorącej wody, która rozbudziła ją w trybie natychmiastowym. Ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy i tak się stało z prysznicem, który minął w szybkim tempie. Kobieta wyszła z kabiny, od razu sięgając po biały ręcznik, którym wysuszyła swe ciało, po czym odłożyła go na miejsce. Kierując się do leżących ciuchów, pierwsze co założyła, to bielizna, czarny stanik i tego samego koloru majtki. Następnie na swe nogi ubrała błękitne jeansy, na górę białą bokserkę, na którą nałożyła kremowy sweter, a na stopach białe skarpetki. W ten sposób wyszła ubrana, zmierzając do kuchni, gdzie zastała swą matkę wcinającą kanapkę, którą popijała herbatą. Na stole czekał również posiłek dla zielonookiej, która ze spokojem usiadła na krześle, sięgając po kanapkę.
— Sakura, lepiej się pośpiesz. Z tego co pamiętam, musisz się spotkać z Naruko — powiedziała z uśmiechem rodzicielka.
— Wiem, mamo. Przecież nie cierpię na amnezje — odparła, biorąc kolejny gryz kanapki.
— Niech ci będzie, ale jak znowu zapomnisz, że masz dzisiaj do pracy, to nie moja wina. Poza tym, widziałam dzisiaj Naruto. Wyprzystojniał. Może byś w końcu się za niego wzięła? — rzekła z uśmiechem, a dziewczyna słysząc o tym, prawie by się udławiła kanapką.
— Mamo, daj spokój... Zaraz, spotkaliście się? — zapytała zaskoczona.
— Ciężko go nie spotkać, skoro zapukał do drzwi. Chciał się z tobą spotkać, ale powiedziałam, że śpisz i potrzebujesz odpoczynku,więc wyszedł — powiedziała, biorąc łyk herbaty.
— Przecież mogłaś mnie obudzić — odrzekła ze spokojem, co wywołało uśmiech na twarzy rodzicielki.
— Chciałam, ale Naruto powiedział, że wpadnie po ciebie później.
— Eh, cały on... No cóż, skończyłam swój posiłek. Sama się do niego wybiorę — powiedziała pewnym tonem, po czym skierowała się do korytarza. Od razu sięgnęła po czerwoną kurtkę, wiszącą na wieszaku, a na stopy założyła czarne kozaki.
Wychodząc z mieszkania, zaczerpnęła świeżego powietrza. Teraz może z uśmiechem wymalowanym na twarzy odczuć swoją ulubioną porę roku - zimę, bo właśnie w tą porę roku, wyznał jej swoje uczucia i to na dodatek, gdy miała wracać do domu. Teraz niestety jest inaczej. Z taką świadomością, zaczęła iść w kierunku domu swych sąsiadów. Będąc przed budynkiem, od razu zapukała do drewnianych drzwi, które po krótkiej chwili zostały otworzone. Ku jej zdziwieniu, przez blondyna, który ubrany był w same szare dresy, tym samym ujawniając swe boskie ciało ozdobione tatuażami. Z uśmiechem na ustach zaprowadził ją wzrokiem do korytarza, a następnie zamknął drzwi. Kiedy zielonooka rozpięła swą kurtkę, blondyn delikatnym, lecz pewnym ruchem zdjął ją, tym samym wieszając ją na wieszaku. W tym czasie zdążyła zdjąć swe obuwie.
— Miło cię widzieć. Kawy, herbaty? — zaproponował z uśmiechem.
— Kawy — odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech. Gdy skierowała się wraz z mężczyzną do kuchni, blondyn od razu wziął się do działania.
— Powiedz mi, jak tam u ciebie? Chodzi mi o badania. Kiedy do nich przystępujesz? — zapytała ze spokojem.
— Szczerze mówiąc, muszę załatwić pewne sprawy. Dopiero po ich ukończeniu pomyślę o badaniach — rzekł, trzymając w swych dłoniach kubki z kawą, które położył na stole bez najmniejszego problemu. Gdy usiadł na krześle, od razu zagłębił się w gorącym napoju.
— Rozumiem. Poza tym, wiesz może czy jest Naruko? Bo mam do niej sprawę — zmieniła temat, tym samym próbując oderwać wzrok od muskularnej sylwetki mężczyzny, który bez problemu to zauważył, na co lekko się uśmiechnął.
— Naruko wraz z mamą poszła na zakupy. Jak masz jej coś do powiedzenia, mogę jej to przekazać, bo jak się nie mylę, masz pracę. W ogóle, nie musisz się aż tak patrzeć. Przecież wyglądam normalnie — rzekł z uśmiechem wymalowanym na twarzy, natomiast dziewczyna lekko się zarumieniła. Po przyłożeniu do ust kubka z kawą, wzięła łyk cieczy, tym samym znacznie pobudzając swój organizm.
— Po prostu nie mogę się nadziwić, że aż tak się zmieniłeś. Jeszcze pamiętam, jak niegdyś miałeś włosy do karku, już nie wspominając o tym, że byłeś gruby — odparła po chwili, śmiejąc się w duchu z nawołujących wspomnień.
— Musiałem w końcu się ogarnąć, inaczej nie czułbym się tak komfortowo jak teraz. Oczywiście, wszystko ma swoją cenę i tak było w moim przypadku. Restrykcyjna dieta... Nawet nie chciej wiedzieć, jak ciężko ją utrzymać w wojsku. Na szczęście mi się udało, ale dodaj do tego rzeź, jaką nam fundowano każdego ranka - 10 kilometrów do pokonania w 8 minut. Kto przekraczał chociażby sekundę, musiał powtarzać aż się uda. Nawet mi się czasami przytrafiały takie sytuacje - powiedział, biorąc ostatni łyk kawy, tym sam głęboko wdychając powietrze. Czego by nie mówił, to okres wojska jest okresem, o którym wręcz marzy zapomnieć.
— Pewnie miałeś cholernie ciężko — odpowiedziała, patrząc przez chwilę ze współczuciem na blondyna. Po chwili wstała z krzesła i skierowała się w stronę wciąż siedzącego chłopaka. Następnie wtuliła się w niego od tyłu, tym samym opierając swe ręce o klatkę piersiową, natomiast jej głowa wylądowała na lewym barku. Musi przyznać, że nie spodziewał się tego z jej strony, lecz musi udawać twardego. Przynajmniej tak podpowiada instynkt.
— Cóż, bywało gorzej. Ważne, że znów mogę ujrzeć twoją piękną twarz, dzięki temu mam pewność, że było warto — odrzekł, lekko się jąkając, równocześnie będąc delikatnie zarumienionym. Ona jedynie uśmiechnęła się uwodzicielsko, przygryzając delikatnie płatek jego ucha.
— Naru, pamiętasz, jak pięć lat temu wyznałeś mi miłość? — zapytała zalotnie.
— Pamiętam doskonale. Nie dziwię się, że mi odmówiłaś. Byłem gruby, czasami niechlujny, bardziej zwracałem uwagę na naukę. — Wymieniałby tak dalej, gdyby nie przerwała mu zielonooka.
— Nie o to chodzi, Naruto. Zawsze cię lubiłam, ale nigdy nie wpadło mi do głowy, bym nie kochała cię tylko dlatego, że jesteś gruby. Fakt,czasami twój humor nie znał granic, już nie wspominając, jak byłeś w stanie kłócić się z Sasuke, ale odbierałam to raczej z przymknięciem oka — rzekła, będąc całkowicie zarumienioną. Właśnie wyznała mu uczucia. On natomiast, poza szokiem jakiego doznał, wstał powoli, tym samym przerywając czynność. Ostrożnie odwrócił się w jej stronę, by następnie zacząć gładzić jej polik swą dłonią.
— Chcesz mi powiedzieć, że od tamtej pory mnie kochasz? W takim razie, wyjaśnij mi, dlaczego odmówiłaś? — spytał oczekując odpowiedzi.
— Moi rodzice byli wtedy w trakcie rozwodu. Gdyby się okazało, że mam wyjeżdżać zagranicę, tym samym będąc zmuszoną zerwać z tobą, nie wytrzymałabym tego. Dlatego postanowiłam przeczekać, lecz gdy się okazało, że podróż do stanów nie jest wcale tania w utrzymaniu, moja matka najzwyczajniej w świecie odpuściła.
— Rozumiem. Dzięki bogu... — powiedział, opierając swe czoło o jej, przy okazji skupiając swój wzrok na jej zielonych tęczówkach. - Teraz chyba mogę to powiedzieć. Sakuro Haruno, czy zostałabyś moją dziewczyną? Zdaję sobie sprawę, że jestem tu dopiero od wczoraj, ale "nie ma czasu do stracenia" - mimo wszystko, nie miał pewności, czy się zgodzi. Cała ta sytuacja była dla niego zbyt kolorowa.
— Ja, Sakura Haruno, zgadzam się, tym samym przekazując me serce tobie na wieki — odrzekła z uśmiechem.
Następnie złożyła namiętny pocałunek na ustach mężczyzny, który jedynie go pogłębił, zmuszając ją do cofania, jednocześnie nie przerywając pocałunku. Ostatecznie kobieta oparła się o lodówkę. Blondyn przez chwilę się zawahał, ale tyle wystarczyło, by z ust przeszła na kark, na którym zaczęła składać malinki. Niebieskookiemu się spodobało i to w znacznym stopniu, lecz nie mógł się tym nacieszyć, gdyż kobieta przechodziła z miejsca na miejsce. Najpierw kark, następnie klatka piersiowa, a ostatecznie umięśniony brzuch, na którym blondyn odczuwał równe doznania, co z karku, a nawet większe, gdyż nie raz wydawał z siebie odgłosy rozkoszy. I pewnie doszłoby do czegoś, gdyby nie głośny dźwięk wydobywający się z komórki zielonookiej, która od razu przerwała pocałunki, tym samym wyciągając urządzenie z kieszeni.
— Słucham? — zapytała lekko zdyszana.
—
Sakura, gdzie ty się, do cholery, podziewasz? — Usłyszała krzyk, należący do Tsunade - nauczycielki zielonookiej, oraz najlepszego doktora w całym Tokio.
— Przepraszam. Jestem u chłopaka. Za niedługo będę — odparła, powodując szok nie tylko u swej nauczycielki, lecz również u blondyna.
—
Masz niecałą godzinę. Poukładaj sprawy ze swoim chłopakiem i staw się na stanowisko. Przed chwilą pojawił się u nas mężczyzna z chorobą serca i chciałabym, byś ty go operowała — powiedziała ze spokojem.
— Rozumiem. Za chwilę będę. — Po rozłączeniu się, od razu skierowała się do korytarza, pośpiesznie zakładając kozaki oraz kurtkę. Mężczyzna nie był zdziwiony. Wiedział, że walczy o ludzkie życie.
— Zobaczymy się po pracy? — zapytał z lekkim uśmiechem, kobieta natomiast podeszła do niego, składając na jego ustach krótki pocałunek, po czym na chwile się wtuliła w jego tors.
— Oczywiście, kochanie. Teraz niestety muszę zmykać. Mamy osobę z chorobą serca.
— Rozumiem. No to lepiej zmykaj. Później dokończymy niedokończone sprawy — rzekł, szczerząc się w uśmiechu, oraz unosząc brwi w charakterystyczny dla zboczeńca sposób.
— Zboczeniec — powiedziała, składając pocałunek na poliku, a następnie wyszła z mieszkania.
— Ale tylko twój — wyszeptał z wymalowanym uśmiechem.
Właśnie jego marzenie się spełniło. Szczerze, nie spodziewał się, że stanie się to tak szybko. Myślał, że potrwa to co najmniej rok, a tu proszę, jeszcze przed chwilą zasmakował jej ust. Z taką świadomością, wybrał się do swego pokoju i to nie bez powodu. Ma zamiar wybrać się z nią w miejsce, które nigdy się nie zmieniło. Miejsce, dzięki któremu się poznali, lecz w tym celu musi się ubrać i doskonale wie w co: czarna marynarka, tego samego koloru spodnie, biała koszula. Brzmi idealnie i tak samo będzie w tym wyglądał, ale na to jeszcze za wcześnie. Nie jest za wcześnie natomiast na telefon, który leżał na komodzie, z której blondyn go podniósł, tym samym dzwoniąc do pewnej osoby.
—
Halo? — rozbrzmiał leniwy ton w jego słuchawce.
— Deidara? Tutaj Naruto. Słuchaj, wciąż wypożyczasz sportowe samochody? — zapytał ze spokojem blondyn.
—
O kurwa, Naruto. Tyle lat cię nie słyszałem, już nie wspominając o spotkaniu. Ale wracając do tematu, tak, wciąż siedzę w tym biznesie, a co? Potrzebujesz jakiegoś autka? — spytał śmiejąc się przy tym delikatnie.
— Jakbym nie potrzebował, to bym do ciebie nie dzwonił, idioto. Nie ważne, shelby gt500, czarno-czerwony kolor, fabryczne felgi, oryginalne wnętrze. Dałoby się załatwić?
—
Stary, przecież wiesz, że dla ciebie, to nawet na chuju wstanę, byś miał podane pod mordę. Zróbmy tak, daj mi jakieś dwie godzinki. W tym czasie go poszukam w stanie idealnym, a w zamian, to, co zwykle - chlanie u Hidana.
— Żaden problem, ale jutro, ok? Dzisiaj mam sprawy do załatwienia. Poza tym, nie mów mi o swoim fiucie. Każdy wie, że chyba wyruchałeś każdy klub gejowski w calusieńkim Tokio — powiedział zażenowany.
—
Ok, ok ,niech ci będzie. Teraz muszę kończyć. W końcu, muszę znaleźć ten wózek. Do później, mordo.
— Trzymaj się — odparł z uśmiechem wymalowanym na ustach. Zapowiada się idealny dzień.
Witam was, kochani czytelnicy. Wybaczcie, że dawno nic nie wstawiałem, ale jak wiadomo, cierpię na chorobę, zwaną lenistwem. Kolejny rozdział prawdopodobnie za tydzień. Poza tym, ważna informacja. Jak zapewne zauważyliście, od paru dni jest taka zakładka, jak "współtwórcy" i w tej zakładce jestem ja jak i jeszcze inna osoba - Ansin, która od wtorku jest moim korektorem, czyli wstawia znaki interpunkcyjne. Bądźcie jej za to wdzięczni, bo w końcu osoby, które się na to skarżyły, będą miały spokój i ja. Cóż, to tyle. Żegnamy się z wami StevMajster :) i Ansin ;>