niedziela, 9 listopada 2014

5.Pierwszy i ostatni błąd.

Od powrotu Jessiki minął tydzień. Przez ten czas Naruto zwolnił się z pracy. Aktualnie jest bezrobotny. Miał również kolację z rodzicami swej dziewczyny, którzy ucieszyli się o tym, iż są w związku. Nobuo wyprowadził się wraz z Jessicą, która miała rozmowę ze swymi rodzicami. Za prośbą dziewczyny, wybaczyli starszemu bliźniakowi za spowodowanie wypadku sprzed roku. I to wszystko zdarzyło się w ciągu tego jednego tygodnia. Aktualnie blondyn znajduje się w domu swojego najbliższego przyjaciela, dyskutując o pracy.

— Wiesz, Naru, nadajesz się do pracy fizycznej — powiedział kruczowłosy.

— Za psie grosze szkoda zachodu — burknął blondyn.

— Stary, nie zapominaj, że jest grudzień, a za nie długo Wigilia. Większość ludzi już ma wolne ze względu na mały nakład pracy. A po za tym, czemu się zwolniłeś z pracy kelnera? Przecież nie było
tak źle.

— Wiesz, Sasuke, za pieniądze z wypłaty ledwo co mnie było stać na najtańszy telefon. Na dodatek mój ojciec chce, bym się wyprowadził. Sądzi, iż jestem na tyle dorosły, że potrafię o siebie zadbać. Nie mam zamiaru się z nim kłócić, dlatego potrzebuję dużo kasy.

— Słuchaj. Podzwonię do starych znajomych, ale niczego ci nie obiecuję — rzekł lekko zrezygnowany.

— Dzięki. — Skierował się do drzwi.

— Ale pamiętaj! Jeżeli przez tą pracę ucierpi moja kuzynka, masz się natychmiast zwolnić, inaczej rozerwę cię na strzępy!

— Zrozumiałem!

Żegnając się z przyjacielem i przy tym wychodząc z mieszkania, blondyn sprawdził godzinę na zegarku - 7:00. Postanowił zrobić małe zakupy, oraz kupić białą różę dla swojej ukochanej. Miał skrycie nadzieję, iż praca, którą znajdzie Sasuke, będzie odpowiadała jemu i jej. Robiąc zakupy, postanowił powędrować do kwiaciarni. Dotarcie zajęło mu ponad 30 minut drogi. Żałuje, że nie stać go na prawo jazdy, inaczej miał by na wszystko czas. Po za tym, miał by lepsze predyspozycje, bo w końcu taksówkarz, listonosz, czy nawet kurier, są to zawody wymagające prawa jazdy. Rozmyślając, spostrzegł grupkę facetów. Wiedział kim są. To ich obił, gdy pierwszy raz spotkał Sakurę.

— To ten gnojek — odezwał się jeden z grupy.

— Czego chcecie, idioci?

— To ty nas powaliłeś akurat, gdy chcieliśmy tą paniusie.

— Sami się o to prosiliście. Chyba nie chcecie powtórki?

— Strzał w dziesiątkę. Tym razem cię pokonamy. Jak widzisz, jest nas więcej.

Naruto postawił torbę z zakupami na ziemi. Opryszkowie zaczęli atakować, lecz ten się tym nie przejmował. Wykonywał perfekcyjne uniki, wykonując przy tym serię ciosów, którymi okładał jednego, później drugiego, a na sam koniec piątego. Całej akcji przyglądała się tajemnicza postać, która widząc koniec, powędrowała w swoim kierunku. Niebieskooki odczuł, jakby już ją skądś znał. Wziął swą torbę i powędrował w końcu do kwiaciarni, w której kupił wcześniej ustalony przez siebie kwiat. Po całym wydarzeniu wrócił do domu i zdjął buty oraz kurtkę. Wędrując do kuchni, postawił torbę z zakupami, a kwiat wziął wraz ze sobą do pokoju, w którym ową różę położył na biurko. Sakura przyjedzie dopiero za godzinę, ponieważ jest na zakupach ze swoją mamą. Chłopak nie ważne, jakby chciał z nią być, i tak nie może, bo nie ma samochodu i własnego dachu nad głową, a w końcu jest dorosły. Jego myśli przerwał niespodziewany telefon, który od razu odebrał. Dzwoniła
Sakura.

Cześć kochanie.

— Cześć, kotku. Kiedy przyjedziesz?

— Właśnie w tym tkwi problem. Mamy mały korek. Wrócimy za niecałą godzinę, a przynajmniej tak sądzę.

— Rozumiem — odpowiedział smętnie.

Nie martw się. Przyjadę jak najszybciej, obiecuję. Lepiej powiedz jak z pracą.

— Sasuke powiedział, że popyta tu i tam.

Żeby w nic ciebie nie wciągnął.

— Nie martw się, nic mi nie będzie.

Oby. No nic. Kochanie, przyjadę za godzinę.

— Pa.

Rozłączyli się w tym samym czasie. Blondyn zadzwonił do Sasuke, w celu oczywistym - chciał zapytać o pracę.

 Dobrze, że dzwonisz. Znalazłem ci pracę.

— Jaką?

Zaraz do ciebie przyjadę. Tam ci wszystko wyjaśnię, dobra?

— Niech ci będzie.

Po zakończeniu połączenia, zaczął zastanawiać się, jaką pracę mu znalazł, skoro chce mu to wytłumaczyć osobiście. Sasuke robi tak jedynie, gdy w grę wchodzi coś więcej niż tylko praca. W tym musi być większe dno.
Nim się obejrzał, przyjechał czarnooki. Od razu wsiadł do samochodu, w którym zaczęli rozmowę.

— Dobra, Sasuke, mów o co chodzi.

— Zapomniałem, że musisz wiedzieć na czym stoisz. Chodzi o to, iż jedziemy teraz do pewnego miejsca, w którym odbywają się niezłe bójki. Myk polega na tym, że musisz przejść ponad...  - Chciał dokończyć, lecz Naruto mu przerwał.

— 5 rund, bez przerwy na odpoczynek. Za każdego przeciwnika dostaje się ponad 67.14 jenów (2.000zł), a zwycięzca dostaje również działkę z zakładów.

— Skąd to wiesz?

— Gdy miałem 14 lat, wciąłem się w bójkę z jednym z zawodników. Nie oficjalnie, nie wiedziałem, jak to wszystko funkcjonuje. Dlatego dostałem małą sumkę. Ale to nie oznacza, że nie zdobyłem szacunku.

— Rozumiem, że pewnie wiesz, gdzie się to odbywa.

— W Barze 55. Zgadłem?

— Brawo. Akurat jesteśmy już na miejscu.

Po zaparkowaniu samochodu, obaj powędrowali do baru, w którym rozpoczynały się walki. Bar, choć niepozorny, gdyż jak w każdym są pijacy, ale w tym barze znajdują się drzwi, gdzie każdy przy kasie, jak i również zawodnik, ma prawo wejść. I do zawodników należy Naruto, który wraz z kruczowłosym otworzyli drzwi, a przechodząc zobaczyli istną rzeź. Otóż ujrzeli obraz mężczyzny, który przez siłę ciosu odbija się prosto o kraty. Dokładnie walka odbywa się w klatce. Nim się obejrzeli, zaczęli go nosić. Walka się zakończyła, a inni zauważyli blondyna.

— Ludzie, zobaczcie, Shinigami! (Jap.Bóg śmierci)

Wszyscy zaczęli okrzykiwać przezwisko. Sasuke wiedział, że blondyn coś ukrywa, lecz nim się obejrzał, ujrzał umięśnionego mężczyznę w czarnych jeansach i maską, zakrywającą dolną część twarzy.

— Witaj, Naruto — odezwał się szyderczo siwowłosy.

— Cześć, Kakashi. Widzę zdrówko dopisuje po tym, jak wydłubałem ci lewe oko — odpowiedział chłodno.

— Ty sukinsynu. — Wycelował swą pięść prosto w twarz niebieskookiego, lecz jego ręka została schwytana.

— Jeden odpowiedni trik i mogę zrobić coś, przez co od dziś nie tkniesz pałeczek.

Chłopak lekko ochłonął i puścił rękę Kakashiego, po czym powędrował do Sasuke, który wszystko widział.

— Możesz mi powiedzieć, co to było?

— Dzięki niemu opanowałem kyokushin, ale w końcu go przewyższyłem. Doszło do bójki, przez którą stracił lewe oko. Od tamtego wydarzenia minęły ponad cztery lata. Dlatego zwą mnie Shinigami. Każdy widział te wydarzenie, gdyż odbyło się wszystko w tej klatce.

Przyjaciele odbyli jeszcze kilka zdań. Okazuje się, że blondyn zakończył swą działalność cztery lata temu, po pokonaniu swego dawnego przyjaciela. Później poznał Jessice i jakoś to minęło. Nie zmienia to faktu, iż nikt nie chce z nim walczyć. Jedynie samobójcy, którzy sądzą, iż dadzą radę. Lecz wiadomo, że blondyn uważany jest za niezniszczalnego. Uzyskał swój przydomek ze względu, iż nikt nie dawał mu rady. Jedynie Kakashi był nadzieją, lecz również poległ. Sam siwowłosy za dawnych czasów, był jednym z lepszych. Kończąc rozmowę, obaj spostrzegli, iż jest teraz kolej blondyna, który zdjął bluzę oraz koszulkę. Było widać jedynie nagi tułów. Naruto powędrował do klatki. Wchodząc, od razu zamknięto za nim drzwi. Niebieskooki był zaskoczony, gdy ujrzał
pięcioro przeciwników.

— Mam rozumieć, że pokonując ich, dostane kasę z góry? — zapytał prowadzącego.

— W rzeczy samej. Jesteś uważany za jednego z silniejszych, więc powinieneś dać radę.

Blondyn pokiwał twierdząco głową. Zaczęła się zabawa. Był otoczony z każdej strony, lecz nie zwracał na to zbytniej uwagi. Jeden z przeciwników podszedł do niego, popełniając błąd. Od razu blondyn złamał mu rękę, po czym zaczął kierować się do innych, którzy zaczęli zadawać ciosy. Lecz niebieskooki wykonywał uniki albo kontry. Oczywiście to nie znaczy, że nie dał się drasnąć. Jeden zadał mu cios prosto w twarz, lecz nim się zorientował, leżał w kałuży krwi. Z pięciu pozostało dwóch. Obaj mieli strategie. Jeden chciał wyprowadzić blondyna z równowagi, podcinając nogę. Udało się, lecz niebieskooki szybko wstał i zadał oponentowi cios w twarz, a następnie użył dojścia i wykonał serie ciosów w klatkę piersiową. Został jedynie jeden zawodnik, który chciał wyjść, ale mu na to nie pozwolono. Gdy się odwrócił, ujrzał blondyna całego we krwi zawodników. Niebieskooki od razu chwycił oponenta i pod wpływem siły ataku, wywalił go prosto w grupkę pokonanych już przeciwników. Wszyscy byli zszokowani widokiem chłopaka, który miał uśmiech psychopaty. Wyszedł z klatki, wziął pieniądze i powędrował do tutejszej toalety, aby przemyć twarz. Zamykając na chwile oczy, odczuł ból i to bardzo wielki. Szybko je otworzył i zobaczył nóż wbity w jego brzuch.

— Taki mały prezent, żebyś nigdy nie wchodził mi w drogę — powiedział z psychopatycznym uśmiechem Kakashi.

Naruto zignorował słowa dawnego kompana. Skupił się na wyjmowaniu kosy. Wyciągnął ją, jęcząc jednocześnie z bólu. Następnie sprawnie wycelował w serce siwowłosego i obaj leżeli na podłodze.

— I po cholerę to zrobiłeś, głupku? — zapytał blondyn z uśmiechem pełnym krwi.

— Teraz obaj zginiemy, zadowolony? — odparł z równie krwawym uśmiechem.

Chłopak nic już nie mówił. Czuł, że to jego koniec. Stracił przytomność. Będąc we śnie, ujrzał wszystkie swe dokonania oraz dni związane ze swoją ukochaną. Dopiero będąc w ścieżce zrozumiał, jaki błąd popełnił. Skupił się na własnym szczęściu, zamiast na jej. Bo w końcu powinien dokonywać wspólnych wyborów, a nie własnych. Zwłaszcza będąc w związku. Szkoda, że przypomniał sobie o tym tak późno. Kto by pomyślał, że osoba określana mianem boga śmierci, sama jest na jej końcowym etapie. Minęły trzy godziny od wydarzenia. Blondyn się ocknął. Ujrzał swą ukochaną, brata wraz z Jessicą oraz swoją rodzinę. Zielonooka widząc, iż jej chłopak oprzytomniał, szybko się do niego wtuliła.

— Kochanie, nigdy tego nie rób — wyłkała przez łzy.

— Ale... — Chciał dokończyć, ale zielonooka mu przerwała.

— Nigdy więcej nie chcę ciągle cie widywać w szpitalu. Rozumiesz, do cholery?

— Rozumiem. Przepraszam. To był mój pierwszy i ostatni błąd.

I tak to się kończy. Naruto dopiero pojął, że przez swoja głupotę mógł stracić to, co dla niego najważniejsze: miłość, rodzinę oraz przyjaciela. I choć się ocknął, lekarz powiedział, że musi odpocząć co najmniej miesiąc. Jego rodzina nie była zachwycona tym faktem, a Sakura najbardziej. Ale nic nie mogli zrobić, poza ciągłym odwiedzaniem blondyna. A co się stało z Kakashim? On nie miał tyle szczęścia. Umarł w ambulansie z wykrwawienia się. Mimo że blondynowi jakoś się udało przeżyć, to wcale nie oznacza, że śmierć go później nie spotka.


I jak wam się podoba opowiadanie? W końcu wróciłem,
więc oto i ona. Nie zapominajcie o komentowaniu,
i co najważniejsze, o czytaniu. Dzięki wam mam
chęci na pisanie, dlatego staram się
o jak najszybsze pojawienie się tych moich opowiadań.
                                            Mam nadzieję, że to docenicie. Żegnam się z wami.                                                                                                                         
                                                                                         StevMajster :)

3 komentarze:

  1. Naruto mistrz walki! Lepiej będzie jak będziesz dawał znaki przystankowe bo lepiej się czyta wtedy.
    Pozdrawiam i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na next fajna notka ale jakbys mugł to wstawiaj wieksze notki

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie sie czyta,ale fakt majac wene nie zwracasz uwagi na kropki przecinki,rozumiem,mysl wyprzedza klawiature i palce :)
    Mam nadzieje Ze piszesz dalej i bede mogla coś nowego szybko przeczytać

    OdpowiedzUsuń